gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Zestaw ratunkowy, czyli jaglano-kokosowe kulki mocy

W przedszkolu Zu hucznie obchodzone są urodziny każdego przedszkolaka. Jest tort, są życzenia, jest prezent, jest tradycyjne Sto lat! Do niedawna Zu solidarnie z innymi dziećmi wcinała torty przekładane śmietaną, ze słuszną ilością kurzych jaj w składzie.

Ale od czasu, gdy okazało się, że ma alergię, musiałam pomyśleć nad bezmleczną i bezjajeczną alternatywą. Sprawa zaś komplikuje się, gdy mamy koleżanek i kolegów Zu ogłaszają, że nazajutrz będzie tort;) A jeszcze bardziej komplikuje się w takie dni, jak dziś, gdy temperatura w cieniu przekracza 30 stopni Celsjusza i pieczenie ciasta jest ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę;)

Na takie sytuacje mam zwykle w lodówce pakiet ratunkowy: pięcioskładnikowe kulki jaglano-kokosowe. Zwykle robię je raz w tygodniu i trzymam w lodówce. Wystarczy ugotować na mleku roślinnym kaszę jaglaną, którą następnie miksuje się z daktylami i migdałami lub nerkowcami. Mamy w kilka chwil zdrową słodycz, którą Zu uwielbia i zawsze licytuje się ze mną ile kulek pozwolę jej zjeść na deser.

Dodatkowa korzyść z posiadania ich w lodówce jest taka, że można poczęstować nimi na przyjęciu koleżankę z podobną alergią:)

JAGLANO-KOKOSOWE KULKI MOCY

/przepis na ok. 15 szt./

3/4 szklanki kaszy jaglanej

1,5 szklanki mleka kokosowego (lub innego roślinnego)

6-7 daktyli bez pestek

1/2 szklanki migdałów lub nerkowców

3/4 szklanki wiórków kokosowych

 

Kaszę gotujemy do miękkości (ważne, by po ugotowaniu była raczej “wysuszona”). Daktyle moczymy w gorącej wodzie przez ok. 15 minut, odsączamy na sitku. Ugotowaną kaszę studzimy i miksujemy w robocie kuchennym z daktylami  oraz migdałami/nerkowcami. Z masy formujemy kulki, które następnie obtaczamy w wiórkach kokosowych. Kulki przekładamy do pojemnika wyłożonego papierem do pieczenia. Przechowujemy w lodówce do 4 dni.

Smacznego:)


Leave a comment

Rewolucja w kuchni, czyli wegańskie ciasto z topinamburem i migdałami z kokosową polewą

Od ponad dwóch tygodni w mojej kuchni trwa przegrupowanie sił. Od kiedy wyszliśmy z Zu od alergologa,  zaczął się nowy okres w naszym kulinarnym życiu. Wyniki testów alergicznych z krwi były jak strzał z petardy w środku lata. Alergia na mleko i jaja kurze. To prawdopodobnie winowajcy atopowego zapalenia skóry i ciągłych infekcji dróg oddechowych mojej pociechy. Kiedy zobaczyłam kartkę z wynikami zdołałam tylko wyjąkać: To co Zuza będzie teraz jadła??? Przed oczami stanęły mi wszystkie owsianki świata, omlety, ciasta, kawy Inki na mleku, drożdżówki i cała armia pysznych dań, które Zu jadła razem z nami. Od alergologa usłyszałam tylko, że można podawać mleko roślinne, ergo: matko, radź sobie sama.

Trzylatka to prawdziwa koneserka smaku. Nie przekonasz jej do kaszy czy owsianki na wodzie, bo to właśnie mleko (i słodka laktoza) sprawiają, że smakują jak trzeba.

Jak nietrudno się domyślić, w pierwszych dniach “po wyroku” rzuciłam się w wir stron i forów internetowych nt. alergii pokarmowych. Wkrótce potem odwiedziłam aptekę naiwnie  myśląc, że tam znajdę jakieś zjadliwe mleko bez laktozy dla mojej juniorki. Odwiedziłam też sklep z organiczną żywnością, ale po wyjściu z siatką kilku jogurtów roślinnych i rachunkiem na prawie 100 złotych, pomyślałam, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. I podejść do tematu jak do projektu.

Dziś jesteśmy na etapie eksperymentowania z dobrej jakości mlekiem kokosowym (wyłącznie miąższ kokosa i woda). Odstawiliśmy twarożki, jogurty i jajka. Sprawdzamy reakcję na jajka przepiórcze i mleko kozie. Jemy więcej roślin strączkowych. Ukochane jajka w ciastach zastępujemy siemieniem lnianym lub aquafabą. Potrzeba matką wynalazku. A orzechy chowamy na dno kuchennej szuflady i póki co udajemy, że się skończyły. Nie jest łatwo, ale trzymam się tego, że z takiej alergii kiedyś się wyrasta;)

Spodziewajcie się niebawem serii przepisów dla małych alergików, a póki co wypróbujcie wegański wypiek, który powstał specjalnie z myślą o mojej małej alergiczce. Zu zasmakował, może i Wam również?;)

WEGAŃSKIE CIASTO Z TOPINAMBUREM I MIGDAŁAMI

/przepis na keksówkę standardowej wielkości/

250 g topinamburu

50 g migdałów (drobno posiekanych)

100 g cukru trzcinowego

100 g mąki gryczanej

50 g mąki pszennej

1 łyżeczka sody oczyszczonej

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

3 łyżki siemienia lnianego + 9 łyżek letniej wody

1/2 szklanki oleju rzepakowego

1 łyżeczka naturalnego ekstraktu migdałowego

1/3 szklanki mleka roślinnego (migdałowego lub kokosowego)

na polewę:

1/2 puszki schłodzonego mleka kokosowego (najlepiej gęsta część)

2-3 łyżki cukru pudru

garść chipsów kokosowych

 

Topinambur obieramy (lub porządnie szorujemy, wówczas nie trzeba obierać skórki) i ścieramy na tarce o grubych oczkach lub siekamy w rozdrabniaczu, odstawiamy. Do szklanki dodajemy siemię lniane, zalewamy wodą, mieszamy i odstawiamy, by napęczniało.

Do osobnej miski wrzucamy suche składniki, czyli posiekane migdały, mąkę, sodę, proszek do pieczenia i cukier, mieszamy. Do dużej miski przekładamy suche składniki, dodajemy topinambur, siemię lniane, olej, ekstrakt i mleko. Dokładnie mieszamy całość do połączenia składników (ciasto będzie bardzo gęste). Następnie ciasto przekładamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy przez 1h w temperaturze 160ºC (termoobieg) lub do suchego patyczka.

Po upieczeniu, gdy ciasto się studzi przygotowujemy polewę: schłodzone mleko kokosowe miksujemy z cukrem pudrem do konsystencji przypominającej bitą śmietanę. Wystudzone ciasto polewamy kremem tuż przed podaniem i posypujemy chipsami kokosowymi.

Smacznego:)


Leave a comment

Alternatywa dla pasztetu, czyli wegańska pasta z białej fasoli, orzechów włoskich i czosnku

dsc_7303

Mając naście lat najadłam się pasztetu. Chyba na całe życie. Kanapki z pasztetem obok pasty jajecznej i dżemu truskawkowego stanowiły podstawowe menu śniadaniowe obozów stałych pod namiotami. Później, w czasach wędrownych obozów harcerskich w plecakach targaliśmy puszki pasztetu obok konserw, menażek, karimat i map.

Dzisiaj na pasztet patrzę z obojętnością. Chyba, że wybieramy się w góry. Latem, gdy wyruszając skoro świt docieraliśmy do przełęczy lub schroniska, jedliśmy tam drugie śniadanie. Wtedy wystarczała czysta ściereczka, ostry nóż, świeży chleb. Pomidor, gruntowy ogórek i smarowidła. Serek i pasztet. Wtedy ten ostatni smakował… jakoś inaczej. Lepiej.

Jeśli macie tak samo, że pasztet jadacie w wyjątkowych sytuacjach lub po prostu nie jecie mięsa, a serki na kanapce już Wam się przejadły, to mam dla Was pomysł na smaczne i zdrowe domowe smarowidło. Pastę z białej fasoli, orzechów włoskich i czosnku z dodatkiem chilli i natki pietruszki. Na kanapki jak znalazł. Nie tylko dla wegan.

dsc_7202

dsc_7310

PASTA Z BIAŁEJ FASOLI, ORZECHÓW WŁOSKICH I CZOSNKU Z DODATKIEM CHILLI I NATKI PIETRUSZKI

1 szklanka białej drobnej fasoli (suchej)

4 ząbki czosnku

1/2 szklanki obranych orzechów włoskich

1/4 łyżeczki sproszkowanego chilli

1/2 łyżeczki ostrej papryki

2-3 łyżki posiekanej natki pietruszki

3-4 łyżki oleju lnianego

sól

pieprz kolorowy

 

Fasolę namaczamy na noc. Rano odlewamy wodę, przepłukujemy fasolę kilkakrotnie pod bieżącą wodą i gotujemy do miękkości (pod koniec gotowania solimy do smaku).

Odlewamy 1/4 szklanki wody z gotowania fasoli. Gdy fasola wystygnie, przekładamy ją do malaksera, dodajemy orzechy, czosnek, chilli, paprykę i natkę i miksujemy dolewając po trochu wody z gotowania i oleju lnianego. Dodajemy do smaku trochę świeżo mielonego pieprzu kolorowego. Gdy składniki się rozdrobnią i całość nabierze konsystencji pasty do smarowania, przekładamy ją do miseczki. Wierzch możemy posypać szczyptą chilli i polać odrobiną oleju lnianego. Pastę przechowujemy w lodówce maksymalnie do 3-4 dni.

Smacznego:)

dsc_7320

dsc_7313

dsc_7316

dsc_7318


3 Comments

Prawdopodobnie najzdrowszy i najdroższy wypiek na świecie, czyli wegańskie, bezglutenowe ciasto kokosowo-bananowe z porzeczkami i jagodami

DSC_3829

Za chwilę Zuza skończy pół roku i podwoi swoją wagę urodzeniową. Czytam o oknach rozwojowych i jestem pod wrażeniem co już potrafi moje Maleństwo. Otóż z każdym dniem doskonali turlanie się i obroty z pleców na brzuszek i z powrotem, a kilka dni temu zaczęła pełzać po łóżku i macie edukacyjnej. Gdy zobaczy w zasięgu wzroku coś ciekawego (np. nową zabawkę, aparat fotograficzny lub psa) potrafi być bardzo zdeterminowana, by osiągnąć cel, czytaj: dopełznąć:) Najśmieszniejsze są te momenty, gdy Ozzy leży obok maty i obserwuje Zuzę, a ona wpatruje się w niego i śmieje się radośnie.

DSC_5614

Kilka dni temu zaczęliśmy powolutku rozszerzać zuziną dietę. Na pierwszy ogień poszło puré z marchewki, a następnie ziemniaczki ze szpinakiem i ziemniaczki z dynią. Oswajam Zuzkę z warzywnymi smakami, póki co wcina chętnie i poprawia słuszną porcją mleka:) Za kilka tygodni odkryje smak owoców i innych smakołyków.

Mam plan, że gdy będzie już jadła to, co dorośli, będę często zaglądać do książki, którą kupiłam w zeszłym roku: My petite kitchen cookbook. Simple wholefood recipes Eleanor Ozich (pisałam o niej tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2015/08/10/moje-nowe-zdobycze-ksiazkowe-i-panini-z-jajkami-wedlina-serem-brie-i-rukola/ ). Ta pięknie wydana książka jest pełna przepisów na zdrowe dania, również dla kilkuletnich dzieci.

Póki co testuję przepisy na dania, które Zuzia konsumuje jedynie pośrednio, bo w mleku. Dziś proponuję Wam przepis ze wspomnianej książki na super zdrowe ciasto, które nie zawiera cukru i mąki, lecz owoce, wiórki kokosowe i masło migdałowe. I to właśnie z powodu tego ostatniego można śmiało nazwać je prawdopodobnie najdroższym wypiekiem świata, bowiem maleńki słoiczek masła migdałowego to wydatek rzędu 18-20 PLN. Ale czego się nie robi dla zdrowia:)

DSC_3839

BEZGLUTENOWE CIASTO KOKOSOWO-BANANOWE Z PORZECZKAMI I JAGODAMI

/na podstawie książki My petite kitchen cookbook. Simple wholefood recipes Eleanor Ozich/

4 jajka z wolnego wybiegu

2 dojrzałe banany

185 g masła migdałowego (lub innego orzechowego)

65 g wiórków kokosowych

1 łyżeczka sody oczyszczonej

75 g jagód i czerwonych porzeczek (w oryginale czarnych porzeczek)

 

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 160ºC.

Banany obieramy i miksujemy z jajkami na gładką masę. Dodajemy masło migdałowe, wiórki kokosowe, sodę i ponownie miksujemy całość. Masę przekładamy do żaroodpornej foremki wysmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia (ja użyłam silikonowej foremki).

Ciasto pieczemy 35-40 minut lub do suchego patyczka. Po wyjęciu z piekarnika ciasto studzimy. Możemy posypać dodatkową garścią wiórków kokosowych.

Smacznego:)

DSC_3828