gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Rotolo z dynią i szpinakiem według przepisu sprytnego Jamiego

rotolo_JamieOliver_01

Kupiłam płaty lazanii, a wyszło rotolo. Wszystko przez Jamie Olivera. Postanowiłam upiec danie z książki, którą mam niemal od roku, a której tytuł brzmi Gotuj sprytnie jak Jamie. Kupuj mądrze, gotuj z głową, nie wyrzucaj. Przyznacie, że tytuł brzmi zachęcająco, zwłaszcza dla osób, które szczerze nie cierpią marnować jedzenia:) Cała książka to nie tylko zbiór przepisów, ale i praktycznych wskazówek, w jaki sposób wybierać i kupować produkty, by w pełni je wykorzystać i nie wyrzucać resztek. Idea szczytna i jak się okazuje nie taka trudna w realizacji. Zwłaszcza w przypadku dużej rodziny (sam Jamie ma czworo dzieci, więc wie co mówi).

Język, którym napisana jest książka, jest bardzo amerykański w sensie zachwycania się nad każdą opisywaną potrawą. Nas Polaków – malkontentów mogą w którymś momencie przeglądania tej pozycji trochę drażnić określenia, którymi jest ozdabiany każdy przepis: niezwykłe danie, przepyszne, wspaniały, uwielbia go każdy!, świetne, fantastyczny itd…

W książce znajdziemy sporo przepisów na dania pochodzące z kuchni indyjskiej (która miała i nadal ma niewątpliwie silny wpływ na kuchnię Brytyjczyków), azjatyckiej czy włoskiej.

We wstępie do przepisu Jamie tak pisze o rzeczonym rotolo: Rotolo to zdecydowanie jedno z najbardziej niezwykłych dań z makaronu, jakie możesz spotkać – wiele osób nigdy go nie jadło. Przygotowałem je tak, że w smaku przypomina lasagne lub cannelloni, a do tego świetnie się prezentuje. Makaron na górze jest chrupiący, a pod spodem, w sosie – miękki. Niech te słowa wystarczą za rekomendację. Zatem, do dzieła!

rotolo_JamieOliver_02

ROTOLO ZE SZPINAKIEM I DYNIĄ /wg Jamie Olivera, z moimi modyfikacjami/

/porcja dla 5-6 osób/

ok. 1 kg dyni (Jamie poleca piżmową)

1 cebula

oliwa

1 łyżeczka suszonego tymianku

400 g mrożonego szpinaku

1/2 łyżeczki gałki muszkatałowej

4 ząbki czosnku

500-600 g passaty pomidorowej

12-13 płatów lazanii

50 g sera typu feta

20 g parmezanu

kilka gałązek świeżej szałwii (opcjonalnie)

 

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180ºC, blaszkę wykładamy papierem do pieczenia i pieczemy dynię pokrojoną w grube plastry przez ok. 1h.

W tym czasie obieramy cebulę, siekamy i smażymy na oliwie do zrumienienia dodając tymianek oraz sól i pieprz. Następnie dodajemy szpinak i smażymy całość do miękkości.

Upieczoną dynię studzimy, pozbawiamy pestek i skóry, miksujemy, a następnie doprawiamy gałką muszkatołową, solą i pieprzem.

Czosnek obieramy, drobno siekamy i podsmażamy na oliwie. Po chwili dodajemy passatę pomidorową i gotujemy sos na dużym ogniu przez 3 minuty.

Płaty lazanii obgotowujemy przez 2-3 minuty w osolonym wrzątku, odcedzamy i studzimy. Ser kroimy w drobną kostkę.

Na płatach lazanii rozprowadzamy zmiksowaną dynię, następnie warstwę szpinaku i fetę. Tak przygotowane płaty lazanii zwijamy w rulony i następnie kroimy na dwie części.

Do żaroodpornej formy przekładamy sos pomidorowy, który rozprowadzamy równomiernie na dnie, a na nim pionowo rulony makaronowe, jeden obok drugiego. Tak przygotowane rotolo posypujemy startym parmezanem i listkami szałwi obtoczonymi w odrobinie oliwy (opcjonalnie).

Rotolo zapiekamy w temperaturze 180ºC przez ok. 35 minut.

Jamie radzi, by rotolo podawać z młodą sałatą.

Smacznego:)

rotolo_JamieOliver_03

rotolo_JamieOliver_04

rotolo_JamieOliver_05


Leave a comment

Chrzest bojowy piekarnika i magdalenki z malinami i kremem cytrynowym

magdalenki_krem cytr_maliny_01

Korzystam z okazji, że na rynku wciąż są ostatnie w tym sezonie świeże maliny. Lądują w owsiance, jaglance, a w zeszłą niedzielę również w słodkich wypiekach. Po raz pierwszy uruchomiłam sprzęt w mojej wyspie kuchennej w naszym świeżo wyrychtowanym gniazdu na poddaszu. Ale zanim to nastąpiło, spędziłam dobrych kilkanaście minut na studiowaniu instrukcji obsługi piekarnika i płyty indukcyjnej:)

Po latach spędzonych w akademikach, na stancjach i w wynajmowanych mieszkaniach przyzwyczaiłam się do sprzętu, którego delikatnie mówiąc, lata świetności dawno minęły. Jedynym egzemplarzem godnym uwagi, z którego korzystałam zwykle w weekendy, była kuchnia ceramiczna mojej Mamy. Z piekarnikiem z kilkoma funkcjami typu termoobieg, grill etc.

Urządzając kuchnię w naszym domu wymarzyłam sobie niedużą wyspę z wbudowaną płytą indukcyjną i piekarnikiem. Wybrałam sprzęt, ekipa montująca meble zainstalowała go i w ostatnią niedzielę (z lekką tremą;)) zrobiłam próbę. Już na początku sam wybór spośród kilkudziesięciu programów pieczenia sprawił, że musiałam się chwilę zastanowić, jaki tryb będzie najlepszy dla moich magdalenek. Obsługa tego sprzętu to jak przesiadka ze zdezelowanego fiata seicento do najnowszego modelu mercedesa;) Ale oboje daliśmy radę, ja i piekarnik:)

Pamiętacie wpis o Prouscie i magdalenkach z kremem cytrynowym wg przepisu Rachel Khoo z książki “Mała paryska kuchnia”? Pisałam o nich tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2015/02/15/proust-magdalenki-i-glupawe-skojarzenia/

Dziś mam dla Was wersję z malinami: smakują jeszcze lepiej. Koniecznie jeszcze ciepłe, z filiżanką dobrej zielonej herbaty:)

magdalenki_krem cytr_maliny_02

MAGDALENKI Z KREMEM CYTRYNOWYM I MALINAMI

/porcja na ok. 30 szt./

na ciasto:

3 jajka

80 g cukru

200 g mąki pszennej

10 g proszku do pieczenia

skórka starta z jednej niewoskowanej, sparzonej cytryny

20 g miodu

60 ml mleka

200 g masła, roztopionego i ostudzonego

cukier puder do posypania

garść świeżych malin

na krem cytrynowy:

drobno starta skórka i sok z 1 niewoskowanej, sparzonej cytryny

szczypta soli

30 g cukru

50 g masła

2 żółtka

 

Jajka ubijamy z cukrem na jasną, puszystą masę. Mąkę i proszek do pieczenia wsypujemy do osobnej miski i dodajemy skórkę z cytryny. Miód łączymy z mlekiem i ostudzonym masłem, dodajemy masę jajeczną i wlewamy do miski z mąką. Mieszamy całość do uzyskania gładkiej konsystencji. Miskę przykrywamy folią i wstawiamy na noc do lodówki.

Przygotowujemy krem cytrynowy: skórkę i sok z cytryny, cukier oraz masło umieszczamy w rondelku i podgrzewamy na bardzo małym ogniu. Kiedy masa roztopi się, rondelek zdejmujemy z ognia. W osobnej misce ubijamy mikserem żółtka, a następnie łączymy ją z masą w rondelku. Całość ubijamy trzepaczką. Rondelek stawiamy na małym ogniu, cały czas ubijając (aby żółtka nie ścięły się), co powinno trwać ok. 10 minut. Po tym czasie krem powinien zgęstnieć. Gdy na jego powierzchni pojawią się bąbelki, zdejmujemy rondelek z ognia i przecieramy krem przez sitko do miski. Studzimy i umieszczamy krem w lodówce na całą noc lub przynajmniej na 1h.

Nazajutrz pieczemy magdalenki: piekarnik nagrzewamy do temperatury 190ºC. Kremem cytrynowym nadziewamy szprycę lub rękaw cukierniczy. Do foremki na magdalenki wkładamy po czubatej łyżce ciasta, po czym wciskamy do ciasta po jednej malinie. Pieczemy 5 minut, a następnie wyłączamy piekarnik na 1 minutę. Następnie zmniejszamy temperaturę do 160ºC i pieczemy kolejne 5 minut.

Magdalenki wyjmujemy z pieca, kładziemy na kratce i przekładamy je z foremki na talerz. W czasie, gdy stygną nadziewamy każdą magdalenkę kremem cytrynowym. Posypujemy cukrem pudrem i od razu podajemy. Najpyszniejsze są jeszcze ciepłe.

Smacznego:)

magdalenki_krem cytr_maliny_03

magdalenki_krem cytr_maliny_05

magdalenki_krem cytr_maliny_05


Leave a comment

Wspomnienie greckich wakacji i tapenada z bakłażana, suszonych pomidorów i koziego sera

poros_ (4)

Ostatnio odwiedzili nas znajomi z Dolnego Śląska, którzy przez jakiś czas mieszkali w Grecji. Nie są to częste spotkania, ale zawsze bardzo miłe i intensywne. Trzy lata temu Ania i Kamil gościli nas w swoim ateńskim domu, a my korzystaliśmy pełnymi garściami z uroków tego śródziemnomorskiego kraju. Kilka dni spędzonych w Grecji pozwoliło nam nacieszyć się słońcem, ciepłym morzem, tamtejszym przyjaznym klimatem i oczywiście zwiedzić Ateny oraz bliższe i dalsze okolice. To był czas, gdy zza winkla dopiero nieśmiało wyzierał grecki kryzys, lecz turystyka nadal kwitła, a i sami Grecy mieli się dobrze.

DSC_0475

Nie sposób nie wspomnieć o tamtejszej śródziemnomorskiej kuchni. Zajadaliśmy się greckimi specjałami: souvlakami, mousaką, grillowanym ser haloumi, pitą prosto z pieca i wieloma innymi pysznościami. Genialny smak greckich pomidorów, oliwek i lokalnej oliwy wciąż mam w swojej “kulinarnej” pamięci. Tam określenie “proste jedzenie” nabiera właściwego znaczenia…

DSC_0476

Dziś zapraszam Was na wegetariańską pastę do chleba zwaną tapenade. Każdy może sobie wyczarować kawałek Grecji w swojej kuchni.

A na deser garść zdjęć z naszego wyjazdu sprzed trzech lat: z Aten, przylądka Sunion, Peloponezu i wyspy Poros. I oczywiście pozdrawiamy serdecznie naszych greckich przewodników: Aneczkę i Kamila :)

tapenade_01

tapenade_02

TAPENADA Z BAKŁAŻANA, SUSZONYCH POMIDORÓW I KOZIEGO SERA

1 mały bakłażan

4-5 plasterków suszonych pomidorów w oliwie

100 g koziego sera

5-6 dużych zielonych oliwek

2 ząbki czosnku

2-3 gałązki oregano

oliwa

pieprz, sól

 

Bakłażana kroimy w plastry, oprószamy solą, pozostawiamy na kwadrans, by puścił soki, które następnie spłukujemy pod bieżącą wodą. Osuszamy bakłażana, przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, skrapiamy oliwą i pieczemy ok. 15 minut w temperaturze 200ºC.

W blenderze rozdrabiamy suszone pomidory, kozi ser, oliwki, czosnek i ostudzonego bakłażana pokrojonego na małe kawałki. Podczas blendowania dodajemy łyżkę oliwy (lub więcej w zależności od konsystencji), posiekane oregano oraz pieprz i sól do smaku.

Tapenadę przekładamy do miseczki i używamy do smarowania chleba. Pastę można przechowywać w lodówce max. 3-4 dni.

Smacznego:)

tapenade_03

tapenade_04

tapenade_05

akropol_atenyAkropol

DSC_0013Targ rybny w Atenach

DSC_0017

przyladek sunion_01Przylądek Sunion

przyladek sunion_02

kanal korynckiKanał Koryncki

poros_ (1)

koryntKorynt

poros_ (5)na Wyspie Poros

nafplio_peloponez_01Nafplio na Peloponezie

poros_ (3)na Wyspie Poros

poros_ (2)
DSC_0021

DSC_0029


2 Comments

Upiecz sobie brioszkę, czyli kolejne wyzwanie mistrza Małeckiego

brioszk_Malecki_01

Drożdżowe wypieki należą moim zdaniem do nieskomplikowanych. Pewnie tak mówię, ponieważ przede mną wciąż pieczenie chleba na zakwasie, który wcześniej należy czule doglądać i dokarmiać. Ciasto drożdżowe nie jest aż tak wymagające. Wystarczy odpowiednia temperatura składników, świeże drożdże i czas. Ten ostatni jest najważniejszy. Musimy bowiem dać ciastu “odpocząć” i wyrosnąć. Reszta dzieje się w piekarniku przy odpowiedniej temperaturze.

Mając takie przemyślenia gdzieś z tyłu głowy, od czasu do czasu piekę drożdżowe to i owo. Na blogu prezentowałam drożdżowe ciasta z owocami sezonowymi i słodkie drożdżowe bułeczki, najlepsze na weekendowe śniadanie (ten ostatni przepis znajdziecie tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2015/04/21/drozdzowe-wezelki-z-rodzynkami-i-cynamonem/ )

brioszk_Malecki_04

Ostatnio znowu zajrzałam do mojej wiosennej zdobyczy z Lidla, czyli książki “Cukiernia Lidla. Przepisy mistrza Pawła Małeckiego”. A w niej spodobał mi się przepis na francuskie brioche z czekoladą. Co prawda składników jest niewiele, za to opis przygotowania jest nieco dłuższy. Bo drożdżowe wypieki, jak już ustaliliśmy, wymagają uwagi i cierpliwości:)

Przepis nieznacznie zmodyfikowałam, dodając gorzką czekoladę (zamiast mlecznej), jak również cukier trzcinowy zamiast zwykłego i cukier z prawdziwą wanilią w miejsce syntetycznego cukru wanilinowego. Do przygotowania brioszek potrzebujemy ponadto małych żaroodpornych foremek, w których ciasto najpierw będzie wyrastać, a następnie wyląduje w piekarniku. Reszta została przeze mnie przygotowana zgodnie ze wskazówkami mistrza cukiernictwa.

Bienvenu:)

brioszk_Malecki_03

FRANCUSKIE BRIOSZKI Z GORZKĄ CZEKOLADĄ

/proporcje na ok. 13-15 szt./

20 g świeżych drożdży

6 łyżek cukru

1 opakowanie cukru z prawdziwą wanilią

5 jajek

100 ml mleka 3,2%

300 g masła bardzo miękkiego (plus niewielka ilość do wysmarowania foremek)

ok. 550 g mąki pszennej tortowej

100 g czekolady gorzkiej 70%

 

Drożdże ucieramy z cukrem i cukrem z prawdziwą wanilią, dodajemy ciepłe mleko.

Do dużej miski przesiewamy mąkę, w mące robimy zagłębienie, do którego wlewamy mieszankę drożdży z cukrem i mlekiem. Robimy rozczyn, odstawiamy do wyrośnięcia, miskę przykrywając suchą ściereczką (ok. 20 minut).

W międzyczasie czekoladę kroimy na małe kawałki.

Gdy rozczyn wyrośnie, zarabiamy ciasto, stopniowo dodając cztery jajka, jedno żółtko i masło. Pod koniec wyrabiania do ciasta dodajemy czekoladę. Ciasto odstawiamy do wyrośnięcia, na ok. 1h (musi podwoić swoją objętość). Gdy ciasto wyrośnie, ponownie je wyrabiamy, zawijamy w folię spożywczą i umieszczamy w lodówce na ok.  1,5 h. Następnie ciasto dzielimy na ok. 13-15 dużych i 13-15 małych części. Z wszystkich części formujemy kulki.

Foremki do babeczek smarujemy pozostałym masłem i na ich dnie umieszczamy najpierw dużą kulkę, a na niej mniejszą, delikatnie łącząc obie. Ciasto w foremkach odstawiamy do wyrośnięcia na 1/2h. Po tym czasie brioszki smarujemy pozostałym białkiem.

Brioszki pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180ºC (termoobieg) lub 190-200ºC (bez termoobiegu) przez ok. 15 minut.

Smacznego:)

brioszk_Malecki_02

brioszk_Malecki_05

brioszk_Malecki_06

brioszki_Malecki_01 (7)

brioszki_Malecki_01 (9)

brioszki_Malecki_01 (10)