gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Superfoods #5, czyli zupa brokułowa z płatkami migdałowymi, serem grana padano i śmietaną jogurtową

DSC_5755

Zielone drzewko. Tak w dzieciństwie nazywała brokuła moja młodsza bratanica Hania. I szczerze go nie lubiła. Z pewnością nie wiedziała, że to takie zdrowe warzywo. I w dodatku posiadające antyczne korzenie: brokuły uprawiano już w starożytnej Grecji i Rzymie.

Dzisiejszy post to kolejna odsłona serii przepisów z super żywnością w roli głównej.

Nie bez powodu brokuł jest cały zielony:) To warzywo ma w sobie spore pokłady sulforafanu – antyutleniacza działającego antynowotworowo. Jednak, by podane do stołu brokuły zachowały te super właściwości, muszą być jedynie krótko ugotowane na parze, przez 3-4 minuty. Badania wykazują również, że jedzenie brokułów może łagodzić objawy autyzmu, chronić przed wrzodami żołądka i dwunastnicy czy obniżać ciśnienie tętnicze. Jeśli chcecie mieć zdrowe oczy, mocne stawy i wąską talię, pałaszujcie brokuły:) A dodatkowo te zielone warzywa wspomagają walkę z cukrzycą, bowiem mają bardzo niski indeks glikemiczny*.

Zatem jedzmy brokuły na zdrowie:)

*) Korzystałam z informacji na stronie http://www.poradnikzdrowie.pl

 

DSC_5761

ZUPA BROKUŁOWA Z PŁATKAMI MIGDAŁOWYMI, SEREM GRANA PADANO I ŚMIETANĄ JOGURTOWĄ

/porcja dla 2-3 osób/

na wywar:

1 średnia marchew

1/2 korzenia selera

1 mała pietruszka

1 liść laurowy

2 ziarenka ziela angielskiego

kilka ziarenek czarnego pieprzu

na zupę:

1 duży brokuł

1 por (tylko biała część)

1 łyżka oliwy

garść płatków migdałowych

3-4 łyżki śmietany jogurtowej

kawałek sera grana padano lub innego typu parmezan

pieprz, sól

 

Ze składników na wywar przygotowujemy bazę do zupy. W dużym garnku w 1,5 litra wody gotujemy jarzyny na półtwardo, w międzyczasie na oliwie podsmażamy drobno posiekanego pora. Płatki migdałowe prażymy na złoto na suchej patelni.

Do wywaru dodajemy podsmażonego pora oraz brokuł podzielony na małe różyczki, gotujemy całość 10-15 minut, aż brokuł będzie miękki. Dodajemy pieprz i sól do smaku. Zupę lekko studzimy, wyjmujemy liść laurowy i ziele angielskie, zaś zupę blendujemy do konsystencji kremu. Ponownie podgrzewamy. Zupy rozlewamy do talerzy, dodajemy śmietanę jogurtową, płatki migdałowe i grubo starty ser grana padano. Zupę można podawać z grzankami z bagietki z masłem i twardym serem.

Smacznego:)

DSC_5756


Leave a comment

Sernik Babci Wandy, czyli jak karmić bliskich

DSC_4173-2

Posiadanie Dziadków to super sprawa. Wiem, co mówię od kiedy zostałam mamą. A najlepsi Dziadkowie to tacy mieszkający niedaleko. Albo piętro niżej, jak Dziadkowie małej Zuzy:)

Moi Dziadkowie, zarówno ci ze strony Mamy, jak i Taty niestety już nie żyją. Dziadka Edzia nie zdążyłam poznać, bo zmarł zanim się urodziłam. Babci Tili (Otyli) prawie nie pamiętam. Za to rodziców mojego Taty pamiętam znacznie lepiej, bo mimo dzielącej odległości, w miarę regularnie się widywaliśmy.

Rodzice pakowali mnie i mojego brata w naszego wściekle pomarańczowego dużego fiata i jechaliśmy przez pół Polski do Brodnicy. Tata lubił jeździć w długie trasy na noc, więc w siermiężnych wczesnych latach osiemdziesiątych, tylna kanapa auta była wyścielona kocami i poduszkami, na których z Tomkiem przesypialiśmy podróż. Nad ranem zajeżdżaliśmy do domu Dziadków. A tam z posiłkiem czekała już na nas Babcia Wanda. Babcia była doskonałym chefem w spódnicy we własnym domu. Nic dziwnego, skoro całe życie zawodowe poświęciła kuchni. Począwszy od wczesnej młodości, gdy w czasie wojny została wywieziona na roboty przymusowe, gdzie u bauera pracowała jako kucharka.

Babcia była twardą, surową kobietą, oszczędną w okazywaniu nam swych ciepłych uczuć. Ale kiedy myślę o tym teraz, po latach, jestem przekonana, że jej miłość do dzieci i wnucząt przejawiała się przede wszystkim w… karmieniu nas pysznymi potrawami, które wychodziły spod jej magicznych rąk. Babcia była niezrównaną gospodynią i świetną kucharką. Nigdy nie zapomnę smaku zupy ogórkowej, gruszek z octowej  zalewie, kiszonych ogórków czy peklowanego mięsa, które przyrządzała.

DSC_4584-2Dziadkowie z moją Mamą i Bratem

Gdy dzisiaj myślę o naszych wizytach w brodnickim domu Dziadków większość sytuacji pamiętam jak przez mgłę. Pomagają mi czarno-białe zdjęcia i opowieści Taty. Nic dziwnego, w końcu miałam zaledwie 12 lat, gdy Babcia zmarła. Pochodziła z małej wsi Krzewie niedaleko Kutna, zaś Dziadek Mietek przed wojną mieszkał z rodzicami i bratem Jankiem we wsi Mołotków niedaleko Krzemieńca (czyli na Kresach, aktualnie Ukrainie), gdzie mieli gospodarstwo. Babcię i Dziadka wojna wygnała z domów rodzinnych i zaniosła do Rzeszy, gdzie zostali wywiezieni na roboty przymusowe w rolnictwie. Tam się poznali. I tam też (niedaleko Hamburga, w Dolnej Saksonii) przyszedł na świat mój Tata.

Dziadkowie po wyzwoleniu przez aliantów mieli możliwość wyjechać na Zachód, ale Babcię ciągnęło do Polski. Trafili więc jako tzw. osadnicy na Dolny Śląsk, niedaleko Wałbrzycha, do Głuszycy. Tam, jak tysiące innych Polaków wykorzenionych z rodzinnych domów, zajęli opuszczone w popłochu przez Niemców gospodarstwo. A po kilku latach wylądowali w samym sercu krainy jezior, czyli w Brodnicy, gdzie Dziadek Mietek znalazł pracę w zakładach mięsnych.

Dziadek postawił dom na brodnickiej ziemi, tam urodził się brat mojego Taty, tam Dziadkowie mieszkali aż do śmierci. Przy domu mieli niewielki sad i maleńkie gospodarstwo, w którym hodowali kury, jakbyśmy je dzisiaj nazwali “szczęśliwe”, bo dziobiące to, co leżało na ziemi. Gospodarstwa zawsze pilnował pies, owczarek niemiecki. Pamiętam dorodne ogórki i pomidory, które rosły u Dziadków. W sadzie rosły drzewa owocowe: jabłka, gruszki, czereśnie. No i te porzeczki i agrest prosto z krzaczka…

DSC_4583-2Babcia Wanda z moją Mamą i Wujkiem Ryśkiem

DSC_4586-2Babcia Wanda z moim Tatą

Dziadkowie byli wytrawnymi grzybiarzami. Doskonale wiedzieli, gdzie w okolicy warto wybrać się na obfite grzybobranie. Bladym świtem Dziadek odpalał swoją emzetkę i mknęli z Babcią do lasu za Zbiczno. Z takich wypraw zawsze wracali z pełnym koszem grzybów.

Bardzo żałuję, że po Babci Wandzie nie zachował się żaden z jej zeszytów z przepisami kulinarnymi. Oczami wyobraźni widzę, jak mogłabym czerpać inspiracje z jej kulinarnej spuścizny. No cóż, zachowało się zaledwie kilka kartek z przepisami, a wśród nich przepis na sernik. Postanowiłam go nieco odświeżyć i przystosować do współczesnych czasów (w których nikt już nie mieli twarogu, lecz kupuje gotowy produkt w wiaderku:)). Jak mawia Piotr Bałtroczyk, daję Wam go dziś, abyście mogli cieszyć się jego smakiem. I tak jak ja piec ten sernik nie tylko na specjalne okazje.

Bo może jest w tym jakaś ciągłość pamięci..?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

SERNIK BABCI WANDY A.D. 2016

750 g twarogu tłustego lub półtłustego albo twarogu sernikowego z wiaderka (dobrej jakości, np. z Piątnicy)

250 g ugotowanych, nieosolonych ziemniaków przeciśniętych przez praskę

150 g masła niesolonego, miękkiego

350 g cukru

6 jajek (o temperaturze pokojowej)

2 łyżki mąki ziemniaczanej

1/2 szklanki rodzynków

1/4 szklanki posiekanej skórki cytrynowej  lub pomarańczowej

opcjonalnie: cukier puder lub zmiksowane maliny do podania

 

Jeśli używamy twarogu, mielimy go trzykrotnie przez maszynkę. W dużej misce łączymy twaróg z ziemniakami za pomocą miksera. Żółtka oddzielamy od białek. W osobnej misce z białek i szczypty soli ubijamy sztywną pianę, odstawiamy na bok. Do miski z twarogiem dodajemy masło, cukier, łyżkę mąki oraz żółtka. Miksujemy całość do uzyskania jednolitej masy. Następnie dodajemy rodzynki obtoczone w pozostałej mące i skórkę cytrynową/pomarańczową. Na koniec do masy dodajemy białka i delikatnie (łyżką) łączymy całość.

Masę sernikową przekładamy do żaroodpornej formy do pieczenia (z obręczą) i pieczemy ok. 1 h w piekarniku nagrzanym do temperatury 170ºC (termoobieg). Sernik po upieczeniu pozostawiamy w piekarniku przy uchylonych drzwiczkach.

Sernik po schłodzeniu posypujemy cukrem pudrem lub polewamy malinowym musem.

Smacznego:)

DSC_4159-2

DSC_4165-2

DSC_4166-2

DSC_4171-2


Leave a comment

Ciasto cytrynowo-makowe Hummingbird bakery

DSC_5411

Niech Was nie zwiedzie jego powierzchowność: z wyglądu przypomina niewyrośniętą babkę wielkanocną.

Niech Was nie zwiedzie jego zawartość: nie jest wariacją na temat makowca, choć ma w sobie mak.

Niech Was nie zwiedzie obecność białek: nie jest keksem.

Zatem co to jest?

Oto kolejna odsłona mojego uwielbienia dla cytrynowych wypieków. Przedstawiam Wam ciasto cytrynowo-makowe serwowane w znanej londyńskiej cukierni, tj. Hummingbird bakery.

To kolejne ciasto z przepisu pochodzącego z książki, którą dostałam w prezencie, czyli The Hummingbird bakery cookbook. Ciasto idealnie komponuje się z filiżanką popołudniowej herbaty. Zatem czas na five o’clock tea:)

DSC_5416

CIASTO CYTRYNOWO-MAKOWE WG HUMMINGBIRD BAKERY

na ciasto:

85 g miękkiego masła

170 g drobnego cukru

skórka starta z 1,5 niewoskowanej cytryny

15 g maku plus extra do dekoracji

165 ml mleka 3,2%

235 g mąki pszennej

2 łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki soli

3 białka

na cytrynowy syrop:

sok i skórka otarta z 1 niewoskowanej cytryny

50 g cukru

na cytrynową polewę:

wyciśnięty sok z 1 niewoskowanej cytryny

150-160 g cukru pudru

 

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 170ºC.

Przygotowujemy ciasto: masło, skórkę cytrynową i ziarenka maku umieszczamy w misie robota kuchennego i miksujemy do uzyskania jednolitej masy. Następnie powoli dolewamy mleko i nadal miksujemy.

W osobnej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia i sól. Te sypkie składniki dodajemy po trochu do mieszanki masła, maku, cytryny i mleka ciągle miksując, aż uzyskamy jednolitą masę.

W osobnej misce ubijamy białka ze szczyptą soli – do uzyskania sztywnej, białej piany. Pianę dodajemy następnie do pozostałych składników i delikatnie mieszamy, by składniki połączyły się. Masę przekładamy do formy do pieczenia (u mnie forma na babkę wysmarowana masłem i oprószona bułką tartą), wyrównujemy wierzch i pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 170ºC lub do tzw. suchego patyczka.

Gdy ciasto się piecze przygotowujemy cytrynowy syrop: sok i skórkę cytrynową oraz cukier przekładamy do rondelka, dodajemy 2-3 łyżki wody i gotujemy na średnim ogniu tak długo,by płyn się zredukował i powstał gęsty syrop (tj. około 15-20 minut).

Pora na cytrynową polewę: cukier puder łączymy z sokiem z cytryny, by uzyskać lukier.

Gdy ciasto się upiecze i przestygnie, ciasto polewamy syropem, a gdy ten się wchłonie, wierzch wypieku pokrywamy lukrem. Na koniec wierzch ciasta posypujemy ziarenkami maku.

Smacznego:)

DSC_5410


Leave a comment

Superfoods #4, czyli pudding na maślance z siemieniem lnianym

DSC_5209

Dzisiaj na blogu będzie bardzo swojsko: maślanka, miód i nasz główny bohater czyli siemię lniane. Ten ostatni składnik zdaje się być nieco przykurzonym elementem w polskiej kuchni, a szkoda, bo jest niezwykle zdrowy i w dodatku bardzo tani.

Ale zacznijmy od początku.

Siemię lniane czyli nasiona lnu zwyczajnego. Założę się, że większości z Was kojarzą się z mało apetyczną, kleistą papką, którą Wasze babcie piją wówczas, gdy mają gastryczne problemy. U mnie również było takie pierwsze skojarzenie. Ale dzięki temu, że jakiś czas temu zajrzałam na bloga Coutellerie.pl, siemię lniane stało się w naszym domu pysznym i super zdrowym składnikiem… deserów. Przyrządzam je według przepisu Marianny, na świeżej maślance z dodatkiem płynnego miodu i z mnóstwem owoców, czasem jagód goi, pestek i bakalii. Przez noc nasionka lnu pęcznieją i pokrywają się śluzem (to właśnie on wspiera nasz przewód pokarmowy:)), a zanurzone w aksamitnej maślance z miodem stają się po prostu pyszne. Jeśli nie przepadacie za maślanką, możecie użyć jogurtu naturalnego.

Zapytacie pewnie co takiego ma w sobie to poczciwe siemię lniane, skoro znalazło się na ekskluzywnej półce z napisem Super jedzenie. Otóż nie tylko pomaga w kłopotach żołądkowych i przy zaparciach, lecz również jest skarbnicą dobroczynnych kwasów Omega-3, fitoestrogenów, białka, potasu czy cynku. Jest polecane dla kobiet w okresie menopauzy, bowiem wspomaga regulowanie poziomu estrogenów. Siemię zanurzone w roztworze wodnym osłania przewód pokarmowy. Dowiedziono również, że te niepozorne ziarenka sprzyjają walce z miażdżycą, a regularnie jedzone mogą nawet hamować rozwój raka piersi u kobiet w okresie przekwitania. Samo dobro!

Zapraszam zatem na kolejny pomysł z cyklu Superfoods. Na zdrowie!

DSC_5201

PUDDING NA MAŚLANCE Z SIEMIENIEM LNIANYM

/porcja dla 4 osób, na podstawie przepisu z http://www.coutellerie.pl z moimi modyfikacjami/

3 łyżki ziarenek siemienia lnianego

2 łyżki mielonego siemienia lnianego

750 ml maślanki lub jogurtu naturalnego

2-3 łyżki płynnego miodu

1 łyżka jagód goi

owoce na mus: np. 2 małe gruszki, mango, garść truskawek

garść owoców sezonowych do przybrania

1-2 łyżki pestek dyni lub drobnych bakalii

 

Siemię lniane wrzucamy do wysokiego pojemnika i zalewamy maślanką. Dodajemy miód i jagody goi, mieszamy, by wszystkie składniki równomiernie się rozmieściły w maślance. Przykrywamy pojemnik folią spożywczą i umieszczamy na całą noc w lodówce.

Nazajutrz pudding przelewamy do szklanek. Owoce miksujemy do konsystencji musu, którym polewamy wierzch puddingu. Całość dekorujemy owocami i pestkami dyni lub bakaliami.

Smacznego:)

DSC_5203