gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Kolejne wcielenie cukinii, czyli wytrawna tarta z cukinią, ricottą, fetą i ziołami

dsc_5596

Nie wiedzieć kiedy noce stały się zimne, a poranki rześkie. W ogrodzie niemal do południa trawa jest pokryta poranną rosą, a słońce zachodzi przed 19ą. Jesień nadchodzi… To dobry czas na pieczenie. Jestem od niedawna w jakiejś malignie tartowej: piekę wytrawne tarty i robię słodkie tarty bez pieczenia.

Jakiś czas temu sąsiedzi obdarowali nas młodymi cukiniami i botwinką. Maleńkie buraczki ugotowałam na parze i zmiksowałam dla naszej małej dziewczynki i “przemyciłam” w obiadku z dynią i indykiem w roli głównej. Z cukinią postąpiłam podobnie, ale dziecię odmówiło konsumpcji cukiniowej papki z kropelką oliwy z oliwek. Aby pyszne, ekologiczne warzywa się nie zmarnowały wykorzystałam je w wytrawnej tarcie.

Żałuję, że nie mam sprzętu zwanego julienne, czyli specjalnej obieraczki do warzyw, z której wychodzą piękne, cieniutki wstążki. Ale w ostateczności poradziłam sobie bez tego przyrządu,  choć efekt nie jest aż tak spektakularny. A końcówki cukinii podjadałam na surowo. Jaka szkoda, że sezon na te cuda niebawem dobiegnie końca…

dsc_5609-2

WYTRAWNA TARTA Z CUKINIĄ, RICOTTĄ, FETĄ I ZIOŁAMI

/porcja dla 4 osób/

na kruchy spód:

1,5 szklanki mąki pszennej

1/2 kostki zimnego masła

1 jajko

2 łyżki startego parmezanu

1 łyżeczka soli

1-2 łyżki zimnej wody

na farsz:

1 średnia cukinia

2 duże jajka

1 ząbek czosnku

250 g ricotty

250 g fety

180 g śmietany 18%

180 g jogurtu greckiego light

świeżo mielony pieprz kolorowy

2 łyżeczki ulubionych ziół: np. bazylia, oregano, czosnek niedźwiedzi

sól himalajska

 

Przygotowujemy kruchy spód: na stolnicę wysypujemy mąkę, robimy wgłębienie, dodajemy do niego jajko, parmezan, sól i posiekane masło oraz wodę. Szybko zagniatamy ciasto, wylepiamy nim formę do pieczenia i chowamy do lodówki na co najmniej 1h.

Przygotowujemy farsz: do miski wbijamy jajka, posiekany czosnek, dodajemy pokruszoną fetę i ricottę, dodajemy śmietanę i jogurt. Doprawiamy pieprzem i ziołami.

Cukinię obieramy za pomocą julienne lub kroimy w cienkie i długie paski/wstążki.

Po 1h wyjmujemy formę z ciastem z lodówki, wierzch nakłuwamy widelcem. Pieczemy w temperaturze 180°C przez ok. 15 minut (do zezłocenia). Po upieczeniu spód studzimy na kratce kuchennej.

Na kruchy spód wylewamy masę serowo-jajeczną, a na wierzchu układamy wstążki cukinii. Cukinię możemy posypać mielonym pieprzem i odrobiną soli himalajskiej.

Tak przygotowaną tartę pieczemy przez ok. 40 minut (góra-dół) w piekarniku nagrzanym do temperatury 190°C (aż wierzch tarty się zetnie).

Smacznego:)

dsc_5600

dsc_5593


Leave a comment

Zuza na redyku. Wytrawna tarta ze szpinakiem i wędzonym łososiem

dsc_6294

Mój urlop macierzyński trwa w najlepsze, a nasze gniazdko na poddaszu powoli obrasta sprzętami i zabawkami niemowlęcymi. Nie dalej jak cztery tygodnie temu w salonie stanął kojec rozmiarów małego auta. A w środku pełno zabawek, poduszek i innych amortyzatorów. Wygląda to jak zagroda dla owiec. Brakuje tylko juhasów, honielników, owczarka podhalańskiego i, rzecz jasna, bacówki. Aczkolwiek w ostateczności Ozzy mógłby pełnić funkcję zaganiacza owiec, czemu nie…

W czasach, gdy mieszkaliśmy na Podhalu i już jako studentka zjeżdżałam do rodzinnego domu w czasie przerwy wakacyjnej, beczenie owiec i gwizdy juhasów czasem budziły mnie o poranku. Nasz dom stał niedaleko Doliny ku Dziurze oraz chałupy słynnego ostatniego tatrzańskiego zbójnika Wojciecha Matei (i jego konkubiny Kacki, ale o tym innym razem). Z okien mojego pokoju na piętrze rozpościerał się widok na Giewont i Drogę pod Reglami, a tuż przy niej, w czasie redyku obok bacówki nocował w wielkim kojcu kierdel owiec. Wieczorami słychać było beczenie i zbyrkanie dzwonków, a o poranku harmider zwiastujący wyjście na hale.

dsc_0038

dsc_0010

Dziś mamy miniaturę zagrody na mazowieckiej ziemi. Jej  przeznaczenie jest zgoła odmienne od tego, do czego przywykłam w zakopiańskich czasach:) Codziennie rano spoglądam na ten kojec i moje poczucie estetyki bardzo cierpi, lecz po chwili tłumaczę sobie, że przecież ten sprzęt nie będzie tutaj stał wiecznie. TEN redyk się kiedyś skończy. Jak każdy redyk.

dsc_6423

Nasza mała dziewczyna od dwóch tygodni siedzi bez podparcia, a od tygodnia staje przy barierkach kojca, kiwa się i radośnie gaworzy do nas, co mnie osobiście przeraża (to kiwanie rzecz jasna, które grozi niekontrolowanym upadkiem). Zapewne nie obejrzymy się, jak zacznie stawiać pierwsze kroki. I wtedy wskoczymy na poziom wyżej, czyli Stasiu, zabezpiecz schody, zakryj gniazdka elektryczne, zablokuj szuflady! Zuza nadciąga;)

Z pewnością wówczas piekarnik będzie mniej używany. Ale póki co, Zuza jest na redyku, co oznacza, że mogę jeszcze piec bez obawy o  to, że mała odkrywczyni będzie chciała doprowadzić do bliskich kontaktów ze sprzętami w wyspie kuchennej.

Zatem piekę. I przedstawiam Wam kolejne wcielenie wytrawnej tarty: tym razem ze szpinakiem i wędzonym łososiem.

dsc_6301

WYTRAWNA TARTA ZE SZPINAKIEM I WĘDZONYM ŁOSOSIEM

/porcja dla 4 osób/

na kruchy spód:

1,5 szklanki mąki pszennej

1/2 kostki zimnego masła

1 jajko

2 łyżki startego parmezanu

1 łyżeczka soli

1-2 łyżki zimnej wody

na farsz:

1 średnia cebula

3 ząbki czosnku

250 g świeżego szpinaku

250 g łososia wędzonego na gorąco

180 g śmietany 18%

180 g jogurtu greckiego light

2 duże jajka

1/4 łyżeczki papryki ostrej

1 łyżeczka suszonego czosnku niedźwiedziego

świeżo mielony pieprz

szczypta soli

szczypta gałki muszkatołowej

olej do smażenia

 

Przygotowujemy kruchy spód: na stolnicę wysypujemy mąkę, robimy wgłębienie, dodajemy do niego jajko, parmezan, sól i posiekane masło oraz wodę. Szybko zagniatamy ciasto, owijamy je w folię i chowamy do lodówki na co najmniej 1h.

Przygotowujemy farsz: czosnek i cebulę drobno siekamy i szklimy na łyżce oliwy na dużej patelni. Po chwili dodajemy umyty i odcedzony szpinak. Dusimy, aż liście szpinaku zwiędną. Doprawiamy papryką, świeżo mielonym pieprzem, gałką muszkatołową i solą. Gdy szpinak ostygnie przekładamy go do dużej miski, wbijamy jajka, dodajemy śmietanę i jogurt oraz paprykę, czosnek niedźwiedzi, pieprz i sól.

Po 1h wyjmujemy z lodówki ciasto, wykładamy nim żaroodporną formę, nakłuwamy widelcem. Spód pieczemy w temperaturze 180°C przez ok. 15 minut (do zezłocenia). Po upieczeniu spód studzimy na kratce kuchennej.

Na kruchy spód wylewamy mieszankę szpinakowo-jajeczną, a na wierzchu układamy kawałki wędzonego łososia.

Tak przygotowaną tartę pieczemy przez ok. 35 minut (góra-dół) w piekarniku nagrzanym do temperatury 190°C.

Smacznego:)

dsc_6299dsc_6305


Leave a comment

Kac książkowy i tarta bez pieczenia z panna cottą, owocami sezonowymi i galaretką

dsc_6386

Znowu mam kaca. Książkowego kaca.

Czasem po wciągającej lekturze muszę kilka dni odsapnąć, nabrać oddechu, by zanurzyć się w fabułę kolejnej książki. Zwykle po przeczytaniu ciekawej pozycji miewam sny. Sny, które są niejako przedłużeniem fabuły. Śniąć “dopisuję” kolejne rozdziały i przygody bohaterów. A gdy się budzę, żałuję, że to był tylko sen. Ostatnio tak miałam czytając “Wiele demonów” Pilcha, “Piaskową Górę” i “Chmurdalię” Bator. W zeszłym roku śniły mi się nawet jakieś odpryski świetnego dokumentu Magdaleny Grzebałkowskiej “1945. Wojna i pokój”. Wówczas we śnie towarzyszyłam Niemcom uciekającym zimą 1945 roku przez skuty lodem Zalew Wiślany…

Tak było i tym razem. Skończyłam czytać najnowszą książkę jednej z moich ulubionych pisarek – Elif Shafak – i śniłam, że przemierzam z głównym bohaterem zaułki XVI-wiecznego Stambułu. Śniłam, że uczestniczę w uczcie wydanej przez sułtana Murada. Shafak opisuje co tam serwowano:

Podano gościom zupę z kaszy pszennej z pajdą ciemnego chleba, danie tak sycące, że Dżahan mógł już wtedy przestać jeść. Gdy jednak zabrano talerze, przyniesiono faszerowane liście winogron, ryż z piniolami, kebab z kurczaka, kurę z grzybami, jagnięcinę duszoną w maśle,smażone gołąbki, pieczone kuropatwy, nóżki jagnięce, gęś nadziewaną jabłkami, sardele w solance, ogromną czerwoną rybę z lodowatych mórz Północy, borek z rwanym mięsem, jajami i cebulą. (…) Gdy goście jedli, krążyli wśród nich degustatorzy i służący, pilnując, czy nikomu niczego nie brakuje. Później pojawiły się desery: migdałowa baklawa, gruszki pieczone z ambrą, krem wiśniowy, słodzone poziomki z kruszonym lodem i sterty fig w miodzie.∗)

Obudziłam się i postanowiłam zrobić coś słodkiego i pysznego. W dodatku bez pieczenia.

 

∗) Elif Shafak Uczeń architekta, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016

dsc_6409

TARTA BEZ PIECZENIA Z PANNA COTTĄ, OWOCAMI SEZONOWYMI I GALARETKĄ

180 g herbatników (użyłam pełnoziarnistych)

100 g miękkiego masła

3 łyżeczki żelatyny

250 ml śmietanki 36%

250 ml mleka 2 lub 3,2%

1 laska wanilii

60 g cukru

1 szklanka malin

1 szklanka borówek amerykańskich

opakowanie galaretki malinowej

 

Przygotowujemy spód tarty: w malakserze miksujemy herbatniki na “piasek” w międzyczasie dodając masło. Gdy oba składniki osiągną jednolitą konsystencję wylepiamy nimi formę do pieczenia (wysmarowaną uprzednio odrobiną masła). Spód schładzamy w lodówce co najmniej 1h.

Przygotowujemy panna cottę: żelatynę zalewamy dwiema łyżkami ciepłej wody i odstawiamy na bok. Śmietankę, mleko i cukier podgrzewamy w rondelku mieszając trzepaczką, by cukier się rozpuścił. Następnie dodajemy ziarenka z laski wanilii, którą razem z pozostałą skorupką dodajemy do rondelka. Podgrzewamy całość (do pojawienia się na brzegach małych bąbelków), ale nie doprowadzamy do zagotowania. Następnie wyjmujemy z rondelka skorupkę laski. Dodajemy namoczoną żelatynę i mieszamy całość trzepaczką, by żelatyna całkowicie się rozpuściła. Studzimy, a następnie wylewamy panna cottę na schłodzony spód tarty. Formę umieszczamy w lodówce na co najmniej 1,5h.

Przygotowujemy galaretkę zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Gdy galaretka stygnie, wyjmujemy formę z lodówki i na wierzchu układamy owoce,  które następnie polewamy przestudzoną galaretką. Formę ponownie umieszczamy w lodówce na kilka godzin lub całą noc.

Smacznego:)

dsc_6419

dsc_6385

dsc_6415


Leave a comment

Piekarnik na urlopie, czyli klasyczne włoskie tiramisu

DSC_0192

Ostatnia fala upałów zmusiła mnie do tego, by dać odpocząć piekarnikowi. Mimo, że nagrzewa się do 200ºC zaledwie w kilka minut, to jednak rozgrzany sprzęt w połączeniu z wysoką temperaturą na polu i w domu daje efekt sauny. Uwielbiam nasze poddasze, ale w czasie, gdy słupek rtęci niebezpiecznie zbliża się do 30ºC, wolę unikać pieczenia.

W zamian mogę przygotowywać desery bez pieczenia, które zamiast w piekarniku lądują w lodówce, gdzie “dojrzewają”.

Dziś kolejna odsłona: klasyczne włoskie tiramisu.

DSC_0194

KLASYCZNE TIRAMISU

/porcja dla 4 osób, na podstawie książki Elizy Mórawskiej White plate. Słodkie/

250 g serka mascarpone

2 duże jajka

25 ml amaretto

4 łyżeczki kawy mielonej

3 łyżeczki cukru trzcinowego

1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego

szczypta soli (do białek)

paczka biszkoptów

kakao gorzkie do posypania wierzchu

 

Kawę zaparzamy w 1/2 l wody, dodajemy łyżeczkę cukru i odstawiamy do ostudzenia.

Do dwóch misek wrzucamy osobno żółtka i białka ze sparzonych jajek. Białka ubijamy mikserem na sztywną pianę ze szczyptą soli. Żółtka ubijamy z resztą cukru i ekstraktem wanilii do konsystencji kogla-mogla. Miksując dodajemy po trochu mascarpone i amaretto. Do masy z żółtek dodajemy pianę z białek i całość delikatnie mieszamy do połączenia składników (nie miksujemy). W miseczkach układamy warstwami: namoczone w kawie biszkopty, na nich warstwę masy, ponownie namoczone biszkopty, itd. Ostatnią warstwę powinna stanowić masa, którą posypujemy kakao. Tiramisu chłodzimy w lodówce co najmniej na 3 godziny przed podaniem.

Smacznego:)

DSC_0201

DSC_0190

DSC_0197