gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Góral nad Morzem Śródziemnym czyli roladki z indyka faszerowanego gołką, suszonymi pomidorami i oliwkami

roladki z indyka_srodziemnomor_01Nie wytrzymałam. Kupiłam gołkę.

Pod sklep w Brwinowie, gdzie w weekend robię zakupy spożywcze, przyjeżdża młody chłopak, który sprzedaje oscypki, bundz i skórzane kapcie. Chłopak jest spod Nowego Targu (czyli miasta, jak drzewiej mawiali górale ze Zakopanego jadąc na jarmark:)) i przywozi co tydzień świeże sery dla ceprów.

Zakładam, że gołki, które oferuje, mają co najmniej kilkanaście procent mleka owczego, bo przecież redyk już się rozpoczął. Na wędzone sery, które mają spory dodatek mleka krowiego, górale mówią, że są mięsane.

W każdym razie nabyłam ostatnio gołkę za niebagatelną sumkę, która zniknęła w ciągu dwóch dni: pochłonęliśmy ją na kanapkach i w roladkach z indyka. Te ostatnie, ze względu na dodatki rodem z kuchni śródziemnomorskiej, ochrzciłam à la góral nad Morzem Śródziemnym. W mięso zawinęłam – prócz wędzonego sera – suszone pomidory w oliwie, mozzarellę i oliwki. I wyszło mi danie nowoczesnej kuchni góralskiej. Spróbujcie, moi ostomili:)

roladki z indyka_srodziemnomor_02ROLADKI Z INDYKA FASZEROWANEGO GOŁKĄ LUB OSCYPKIEM, SUSZONYMI POMIDORAMI I OLIWKAMI

/porcja dla 4 osób/

8 plastrów piersi z indyka (np. takiego na sznycle)

1/3 gołki lub duży kawałek oscypka

4-5 kawałków suszonych pomidorów w zalewie z oleju

6-7 dużych zielonych oliwek

1/2 kulki mozzarelli

100 ml białego wytrawnego wina

oliwa w sprayu

sól, pieprz kolorowy

drewniane szpatułki do mięsa

 

Plastry indyka rozbijamy tłuczkiem na cienkie plastry, solimy i doprawiamy świeżo mielonym pieprzem. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 210ºC.

Gołkę/oscypka i mozzarellę kroimy w niewielką kosteczkę. Pomidory kroimy w paseczki, oliwki w krążki.

Na plastrach indyka rozkładamy sery, oliwki i pomidory, zwijamy w roladki i nakłuwamy szpatułkami, by się nie rozeszły podczas pieczenia.

Roladki rozkładamy w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym oliwą, podlewamy je winem i 1/2 szklanki wody, a na koniec obficie skrapiamy oliwą w sprayu.

Roladki pieczemy przez ok. 20 minut w temperaturze 210Cº, co kilka minut podlewając je sosem spod mięsa (dzięki czemu będą soczyste po upieczeniu).

Indyka podajemy z kaszą gryczaną niepaloną i zapiekanymi szparagami, na które przepis znajdziecie tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2014/06/15/szparagowo/ Ze względu na towarzystwo kaszy, nie owijałam szparagów w ciasto francuskie.

Smacznego:)

roladki z indyka_srodziemnomor_03

roladki z indyka_srodziemnomor_04

roladki z indyka_srodziemnomor_05

roladki z indyka_srodziemnomor_06


Leave a comment

Domowe masło czosnkowo-ziołowe i dobrodziejstwa czosnku niedźwiedziego

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_01

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_04Na wiosnę zaczynam rytuał przygotowywania masła z dodatkiem czosnku i mnóstwa ziół. Od kiedy w naszym ogrodzie rosną dwie kępki czosnku niedźwiedziego, jego zielone, bardzo cienkie listki dodaję do reszty składników. Takie aromatyczne masło jest banalnie proste w przygotowaniu: do masła lub innego smarowidła (np. roślinnej Flory) dodajemy ile dusza zapragnie posiekanego czosnku i świeże zioła, które akurat mamy pod ręką. Tak przygotowane masło jest doskonałe do grzanek na grilla lub jako nadzienie do pieczonej ryby. Najczęściej smarujemy nim jednak grzanki do weekendowych śniadań.

O czosnku niedźwiedzim jest głośno dopiero od niedawna, choć jego prozdrowotne właściwości odkryli już starożytni Germanie. Okazuje się bowiem, że ta skromna roślinka (zwana również czosnkiem cygańskim lub cebulą czarownic) ma całe mnóstwo prozdrowotnych właściwości. Jest bogatym źródłem siarki i żelaza, zmniejsza ryzyko rozwoju nowotworów,  korzystnie wpływa na poziom tzw. dobrego cholesterolu i układ sercowo-naczyniowy. Ponadto pomaga zwalczać bakterie, grzyby i pasożyty. Istny mocarz:)

Jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczami choć małego kawałka ogródka, warto posadzić czosnek niedźwiedzi i cieszyć się dobrodziejstwem tej niepozornej roślinki. Niestety czosnek niedźwiedzi jest smaczny tylko przez kilka tygodni w roku: można go zrywać i dodawać do potraw do momentu, gdy nie zacznie wypuszczać kwiatków. Kwitnienie powoduje bowiem, że zielone liście stają się gorzkie.

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_03

DOMOWE MASŁO CZOSNKOWE Z DODATKIEM CZOSNKU NIEDŹWIEDZIEGO

1/2 kostki masła lub innego smarowidła

3-4 ząbki czosnku

garść listków bazylii

kilka igiełek rozmarynu

garść oregano

kilka listków czosnku niedźwiedziego

garść natki pietruszki

sól różowa himalajska

pieprz kolorowy

 

Masło wyciągamy z lodówki, by trochę zmiękło. Myjemy i osuszamy zioła (w tym czosnek niedźwiedzi), siekamy je bardzo drobno. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę lub drobno siekamy. Zioła i czosnek dodajemy do masła i łączymy. Na końcu do smaku dodajemy odrobinę soli i pieprzu, ponownie mieszamy całość.

Smacznego:)

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_05

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_02

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_06

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_07

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_08

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_09

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_010

maslo_czosnk_ziolowe_z_czosnkiem_niedzwiedz_FB


Leave a comment

Ashburton carrot cake

Ashburton carrot cake_01Niemal rok temu moja przyjaciółka Kamila wyjechała z córeczką do Londynu. Nie cierpię pożegnań, zwłaszcza gdy nie sposób oszacować na jak długo czeka nas rozłąka. Znamy się od podstawówki, dotarłyśmy się w czasach harcerstwa i na studiach. Z sentymentem wspominam te czasy, gdy będąc w dwóch różnych częściach Polski – ona we Wrocławiu, ja w Warszawie – pisałyśmy do siebie długie, przepełnione dobrymi emocjami listy. To były czasy, gdy nie znaliśmy tabletów i smartfonów, a Internet dopiero nieśmiało raczkował. Epistolografia była w tamtych czasach naszą mocną stroną. Do dziś przechowuję te listy, drzemią gdzieś w przepastnych czeluściach biurka.

Dziś jesteśmy geograficznie znacznie dalej od siebie. I nic nie wskazuje na to, że Kama niebawem wróci. A ja paradoksalnie za chwilę przeprowadzę się do podwarszawskiej miejscowości (którą pieszczotliwie nazywam “wsią”), gdzie jeszcze do niedawna mieszkała ona.

Kamila wyjeżdżając zostawiła mi na przechowanie książkę wydaną w Anglii, którą sama kiedyś dostała od przyjaciół. Cook up a feast autorstwa Mary Berry i Lucy Young. Piękne zdjęcia, mnóstwo przepisów “jak nakarmić tłum”. Są w tej książce pomysły i przepisy do wykorzystania, gdy organizujemy przyjęcie dla przyjaciół i rodziny. Wskazówki jak nakryć stół, jak przygotować letnie garden-party, jak upiec bezę czy lazanię ze szpinakiem.

Kilka tygodni temu wypróbowałam po raz pierwszy jeden z przepisów z tej książki. Padło na ciasto marchewkowe. Ashburton carrot cake. Niby zwykły marchwiak, ale jednak inny od tego, który zwykle piekę. Z dodatkiem orzechów włoskich i naturalnego ekstraktu waniliowego. W środku wilgotne ciasto, na wierzchu krem z mascarpone. Pycha.

Kamutku, szkoda, że nie mogłaś spróbować wypieku ze swojej książki ;(

Ashburton carrot cake_02

Ashburton carrot cake_03ASHBURTON CARROT CAKE

200 g mąki pszennej

150 g cukru (w oryginale 300 g)

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1,5 łyżeczki cynamonu

175 ml oleju słonecznikowego

2 jajka

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

200 g marchwi, obranej i startej na tarce o dużych oczkach (w oryginale 100 g)

100 g orzechów włoskich, posiekanych na kawałki

60 g wiórków kokosowych

220 g ananasa w puszce

polewa na wierzch:

250 g serka mascarpone

2 łyżki cukru pudru

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

 

W misce umieszczamy przesianą mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, cukier, i cynamon i mieszamy całość drewnianą łyżką. Dodajemy następnie olej, jajka, ekstrakt waniliowy i ponownie mieszamy całość. Następnie dodajemy startą marchew, orzechy, wiórki kokosowe, posiekanego na kawałeczki ananasa i ponownie mieszamy całość, aż wszystkie składniki połączą się w jednolitą masę.

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180ºC. Formę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy do niej ciasto, wygładzamy wierzch.

Ciasto pieczemy ok. 45-50 minut. Marchwiak powinien być w środku lekko wilgotny.

Mascarpone miksujemy 3-4 minuty z cukrem pudrem i ekstraktem z wanilii, po czym pokrywamy zmiksowaną masą wierzch ciasta. W oryginale polewa powinna zostać przygotowana z 200 g tłustej, kremowej śmietany (ach, ci Anglicy….;)), pół kostki masła, 200 g cukru i łyżeczki ekstraktu waniliowego. Ja wybrałam znacznie mniej kaloryczną wersję:)

Gdy ciasto wystygnie, kroimy je wzdłuż na pół, rozsmarowujemy połowę masy, przykrywamy drugą częścią ciasta. Wierzch marchwiaka pokrywamy pozostałą polewą.

Smacznego:)

Ashburton carrot cake_04

Ashburton carrot cake_05

Ashburton carrot cake_06

Ashburton carrot cake_07

Ashburton carrot cake_08


Leave a comment

Jajka od szczęśliwej kury i omlet dla Niki

omlet_szpinak_pecorino_01Pod koniec kwietnia pojechałam służbowo do Katowic. Była to świetna okazja, by odwiedzić moją przyjaciółkę, która kilku lat temu wyemigrowała z Podhala na Górny Śląsk. Nika wie, że jestem maniaczką gotowania i dobrego jedzenia, więc dwa dni przed przyjazdem dostałam od niej smsa: “Co kupić, kochana? Jakie masz życzenia???:)”. Odpisałam, że wieczorem proponuję wypad do knajpy, a na śniadanie może być skromna owsianka z owocami.

I zaczęło się.

Spotkałyśmy się w piątek po skończeniu pracy. Kolację zjadłyśmy w wegetariańskiej knajpce, a resztę wieczoru spędziłyśmy na domowych kanapach gadając, popijając wino i skubiąc czekoladki belgijskie;) Nazajutrz o 8 rano, przygotowałyśmy owsiankę z mnóstwem owoców, pestek i bakalii, a ja usmażyłam omlet.

Ale zanim to nastąpiło, w piątkowy wieczór musiałyśmy jeszcze wykonać “rajd po jajka”. Okazało się, że Nika zostawiła opakowanie wiejskich jaj pochodzących od “szczęśliwych kur”… w lodówce w swojej pracy. Tym samym ok. 20ej w piątek zapukała do gmachu, w którym pracuje i tłumacząc się zaskoczonym ochroniarzom pognała do lodówki w tzw. pomieszczeniu socjalnym. Dzięki temu miałyśmy nazajutrz rano pyszne śniadanie. Przed wspomnianą owsianką wjechał na stół omlet z pięciu ekologicznych jaj z dodatkiem suszonych pomidorów, sera Pecorino Romano i fety.

Moja dzisiejsza propozycja to wspomnienie tamtego poranka, przy czym do omletu dodatkowo dorzuciłam garść świeżego szpinaku. Myślę, że przypadnie Wam do gustu:)

omlet_szpinak_pecorino_02OMLET ZE SZPINAKIEM, SUSZONYMI POMIDORAMI I FETĄ

/porcja dla 2 osób/

4-5 jajek

3-4 kawałki suszonych pomidorów w zalewie

kawałek startego sera Pecorino Romano lub innego typu parmezan

garść świeżego szpinaku

oliwa

pieprz kolorowy świeżo zmielony

 

Jajka wbijamy do miski i rozkłócamy trzepaczką lub widelcem. Dodajemy odrobinę pieprzu do smaku (nie dodaję soli, ponieważ oba rodzaje sera są wystarczająco słone). Suszone pomidory kroimy w paseczki, fetę kroimy w kosteczkę. Szpinak płuczemy, osuszamy i kroimy w kawałki. Pokrojone dodatki wrzucamy do jajek i mieszamy masę.

Oliwę rozgrzewamy na patelni i wlewamy masę jajeczną z dodatkami. Omlet smażymy na średnim ogniu przez kilka minut (w zależności od preferowanego stopnia ścięcia białka).

Smacznego:)

 

omlet_szpinak_pecorino_03