gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


2 Comments

Deser, który robi się sam, czyli nasiona chia na mleku kokosowym z musem truskawkowym

Na piwnicznym regale stoi karton, w którym przyjechał ze sklepu internetowego zapas mleka kokosowego. Mleko, które w składzie ma wyłącznie kokos i wodę, od kilku miesięcy wykorzystuję w diecie Zu przygotowując śniadania (owsianka, kasza jaglana), desery (sezonowe owoce z bitą śmietaną) lub koktajle. Ostatnio wyprodukowałam nawet jogurt kokosowy używając takiego mleka  z puszki. Zu zwykle nie grymasi, choć od czasu do czasu zatęskni za krowim mlekiem i nabiałem pytając: Mamusiu, a kiedy będę mogła zjeść sejek od kjówki? W takich chwilach robi mi się przykro, że pozbawiam moją córkę smaków, które lubi, ale staram się tłumaczyć jej dlaczego tak się dzieje.

Na szczęście z mleka roślinnego można wyczarować takie pyszności jak curry, muffiny czy smoothies. A w czasie upałów przygotować domowe lody lub deser z nasionami chia, który w zasadzie robi się sam. W sezonie truskawkowym zastępujemy mus z mango musem z truskawek. I jest pysznie.

DESER CHIA Z MUSEM KOKOSOWYM

/porcja dla 4 osób/

8 łyżeczek nasion chia (szałwii hiszpańskiej)

ok. 1/2 szklanki mleka kokosowego

2 szklanki truskawek

2 łyżeczki cukru brzozowego lub innego słodzidła

 

Nasiona zalewamy mlekiem kokosowym i odstawiamy na noc do lodówki. Nasiona warto co kilka godzin wymieszać, aby się nie skleiły. Przed podaniem truskawki miksujemy na mus z cukrem brzozowym. Chia na mleku rozlewamy do małych szklanek lub pucharków i zalewamy musem truskawkowym. Podajemy natychmiast.

Smacznego:)


Leave a comment

Kolejny burak w piekarniku, czyli ciasto buraczano-marchwiowe na mące orkiszowej

Jak co tydzień wyciągam z piekarnika blachę upstrzoną zawiniątkami w sreberkach. Odwijam je, pod palcami czuję spieczoną skórkę, a w środku jeszcze ciepłe warzywo. Skórki, razem z innymi obierkami, lądują w misce na kompost, a ja kroję “samo dobro” na plasterki. Nagle przy kuchennym blacie wyrasta jak spod ziemi Zu. Mamo, mogem bujaćka?  Uśmiecham się (chyba bardziej do samej siebie), mówię Pewnie! i podaję małej smakoszce plasterek upieczonego, wciąż ciepłego buraczka. I jeszcze jeden, i jeszcze jeden i jeszcze jeden…

Niewiarygodne, prawda?

Zu jest koneserką ciepłych buraczków i brokułów, bo jak twierdzi, ciepłe smakują jej najlepiej. A ja błogosławię moją córkę za to, że tak chętnie zjada te (nieco kontrowersyjne w dziecięcej diecie) warzywa. A to, że pluje sałatą i roszponką jest w tym momencie kwestią drugorzędną;)

Upieczone buraki zwykle trafiają do pasty do chleba (tutaj przepis: https://gazdowanie.wordpress.com/2019/01/17/rehabilitacja-buraka-czyli-buraczana-pasta-do-chleba-z-czosnkiem-chrzanem-i-czarnuszka/) i jednego-dwóch słoiczków, gdzie będą się marynowały, a następnie wylądują na kanapkach (przepis podpatrzony w blogosferze, już wkrótce u mnie:))

Zdaje się, że buraczane kombinacje nie mają końca. Jeśli nie zatracę się w blendowaniu i siekaniu buraka (sic!), kilka sztuk zostawiam na buraczane eksperymenty. Takie niedobitki zazwyczaj wykorzystuję do słodkich wypieków.

Dziś mam dla Was jedną z takich właśnie słodkich odsłon buraka. W towarzystwie marchwi i migdałów oraz ksylitolu tworzy całkiem zgrane połączenie na słodko.

CIASTO BURACZANO-MARCHWIOWE NA MĄCE ORKISZOWEJ

1 szklanka cukru brzozowego (lub 3/4 szklanki trzcinowego)

3 jajka

1/2 szklanki oleju

1 szklanka startych pieczonych buraków

1 szklanka startej surowej marchwi

1/2 szklanki orzechów (włoskie lub migdały), zmiksowane

1 i 1/2 szklanki mąki orkiszowej

1 łyżeczka sody oczyszczonej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

szczypta soli

na polewę jogurtową:

1 szklanka jogurtu greckiego

4 łyżki cukru pudru

1/2 łyżeczki naturalnej esencji migdałowej (opcjonalnie)

 

W dużej misce ubijamy jajka i cukier, miksujemy do uzyskania puszystej masy, miksując dolewamy cienkim strumieniem olej.

W osobnej misce umieszczamy oba rodzaje mąki, orzechy, proszek do pieczenia, sodę i sól, mieszamy.

Do ubitych jajek dodajemy starte buraczki i marchew, mieszamy drewnianą łyżką, a na koniec dosypujemy po trochu mąki, ciągle mieszając, aż do uzyskania jednolitej masy. Tak przygotowaną masę przelewamy do żaroodpornej formy do pieczenia wyłożonej papierem do pieczenia. Ciasto pieczemy w temperaturze 170ºC (termoobieg) przez ok. 45 minut (do tzw. suchego patyczka).

Gdy ciasto się studzi na kratce kuchennej, przygotowujemy polewę: jogurt miksujemy z cukrem pudrem i esencją migdałową. Na wierzchu ostudzonego ciasta rozsmarowujemy jogurtową polewę.

Smacznego:)


Leave a comment

Prywatna kucharka Mitterranda i ciasto buraczano-marchwiowe z orzechami

Wracam czasem do książek, które zrobiły na mnie wrażenie lub z których wypisałam sobie kilka cennych cytatów. Jedną z nich jest Piąty smak. Rozmowy przy jedzeniu Łukasza Modelskiego. Lubię wracać do wywiadu z Agnieszką Kręglicką, w którym opowiada o umami, czy do opowieści o kucharzu wszech czasów Auguście Escoffier (pisałam o nim tutaj:  https://gazdowanie.wordpress.com/2015/03/06/kuchenny-rewolucjonista-august-escoffier-oraz-pyszne-gnocchi-gordona-ramseya/ ).

Kiedy z kolei czytam po raz kolejny wywiad z Danièle Mazet-Delpeuch, prywatną kucharką prezydenta Mitterranda, to zawsze wspominam moją Babcię Wandę. Babcia także była kucharką, która zdobywała zawodowe szlify na robotach przymusowych w III Rzeszy. Po wojnie została zawodową kucharką gotując w szkołach i przedszkolach.

Prywatna kucharka François Mitterranda gotowała prezydentowi i jego prywatnym gościom swojskie dania, odtwarzała smak dzieciństwa. Była to inna kuchnia, niż ta oficjalna, pałacowa. Po jakimś czasie Mazet-Delpeuch odeszła znużona pałacowymi intrygami, ciągłą wojną podjazdową między jej prywatną kuchnią a oficjalną kuchnią pałacową. Jak przyznała w wywiadzie, zaczęła gotować po zamążpójściu. Nigdy nie brała żadnych lekcji czy kursów gotowania. Była praktykiem z krwi i kości.

Bo widzi pan, w kuchni ważne są dwie rzeczy – dar i talent. Dar nie zależy od nas – to tak jak z kolorem oczu czy włosów. Rodzimy się, powiedzmy, niebieskoocy i tyle. Z talentem jest inaczej – trzeba go rozwijać. Trzeba ćwiczyć, talent po prostu wymaga praktyki. Powoli, powoli, zyskuje się doskonałość.

A ja zapraszam Was na praktyczną lekcję pieczenia. Dziś kuchnia domowa serwuje bezglutenowe ciasto marchwiowo-buraczane z mąką orzechową.

CIASTO BURACZANO-MARCHWIOWE NA MĄCE ORZECHOWEJ

3 jajka

3/4 szklanki ksylitolu lub cukru trzcinowego

1/3 szklanki oleju rzepakowego

2 średnie upieczone buraki zmiksowane na purée

2 średnie marchewki zmiksowane na purée

1 szklanka mąki migdałowej

1/2 szklanki zmielonych orzechów włoskich

1 łyżeczka sody oczyszczonej

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

szczypta soli

1/2 łyżeczki naturalnego ekstraktu migdałowego

 

Żółtka oddzielamy od białek. Białka miksujemy ze szczyptą soli na sztywną pianę, odstawiamy na bok.

W dużej misce miksujemy żółtka z cukrem na jasną, puszystą masę. Dodajemy olej i ekstrakt migdałowy. Następnie dodajemy purée buraczano-marchwiowe. Do miski z mąką migdałową dodajemy zmielone orzechy włoskie, sodę i proszek do pieczenia, po czym przesypujemy do miski z żółtkami i purée. Mieszamy całość drewnianą łyżką, a pod koniec dodajemy pianę z białek delikatnie łącząc wszystkie składniki ciasta. Masę przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy przez ok. 45 minut w temperaturze 180ºC (termoobieg).

Upieczone i ostudzone ciasto można posypać cukrem pudrem i dodatkowo pudrem z buraczków z dodatkiem błonnika buraczanego.

Smacznego:)


Leave a comment

Narady wojenne i brownie buraczano-kokosowe

Buraki na dobre zagościły w mojej kuchni. Można by wręcz rzec, że tydzień bez buraka, to tydzień  stracony;)

Dość szybko stałam się promotorką buraczanych potraw, które gotuję dla najbliższych i którymi dzielę się w pracy. Buraczanych gnocchi nie zabiorę do biura (sic!), ale ciasto z burakami albo pastę do chleba.., czemu nie?

Raz w tygodniu mamy w biurze spotkania zespołu (nazywam je naradami wojennymi), a wtedy na stole lądują różnorakie smakołyki, wytwory rąk moich zdolnych koleżanek lub okolicznych komercyjnych garmażerii i piekarni. Na stół wjeżdża herbata, owoce, czasem chaczapuri, drożdżowe wypieki, domowej roboty hummusy i nutelle.

To dobre miejsce dla buraczanej pasty do chleba czy buraczanego brownie, nieprawdaż? :)

BROWNIE BURACZANO-KOKOSOWE

3 średnie upieczone buraki

3 średnie jajka

1 łyżka oleju rzepakowego

1/2 szklanki mąki kokosowej

1/2 łyżeczki cynamonu

1/4 łyżeczki przyprawy do piernika

5 łyżek kakao

6 łyżek ksylitolu (cukru brzozowego)

1/2 łyżeczki sody oczyszczonej

szczypta soli

na wierzch: garść wiórków  kokosowych

 

Buraki obieramy, kroimy w plasterki i rozdrabniamy na gładką masę w robocie kuchennym. Następnie przekładamy do miski i dodajemy jajka i olej. W osobnej dużej misce łączymy suche składniki: mąkę, przyprawy,kakao, cukier, sodę i sól. Do suchych składników dodajemy masę buraczaną, mieszamy całość do połączenia składników. Masę przekładamy do kwadratowej formy wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy przez 30 minut w temperaturze 180ºC.

Po ostudzeniu brownie posypujemy wiórkami kokosowymi.

Smacznego:)