gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Ptasia stołówka i kasza jaglana z miodowym jogurtem i konfiturą wiśniową

Choć dopiero połowa lutego, od kilku dni ptaki zaczęły swoje trele. Nad ranem odzywają się kosy, do których dołączają popiskujące sikorki. Czasem powietrze przeszyje skrzekliwy głos sroki goniącej gołębia między gałęziami świerka.

O 7:30 jemy z Zu owsiankę i słyszę, jak mój Tata otwiera drzwi wejściowe i wychodzi na ganek. Wiem, że w ręku trzyma na długim, domowej roboty wysięgniku pojemniczek ze słonecznikiem albo posiekanymi orzechami włoskimi. Wystarczy jeden ruch ręki, by jego zawartość przesypać do karmnika. Tata znika w domu, co jest znakiem dla ptactwa, że czas na śniadanie. Zlatują się sikorki i wróble. Te ostatnie przejęły od sikorek sposób jedzenia. Całkiem sprytnie lądują na zbożowo-tłuszczowych kulkach zawieszonych na gałęziach i kurczowo trzymając się pazurkami dziobią smakołyki.

Ozzy wściekle ujada na niemrawe gołębie, które stołują się w drugim karmniku na tarasie. Ostatnio jeden z nich padł ofiarą drapieżnego krogulca. Zostało tylko trochę piór.

Pan kos i pani kosowa zwykle przylatują razem (dobrana z nich para). Jadają w karmniku, ale częściej wolą żerować na ziemi wydziobując ziarna, które spadły z pojemniczka lub to, co inne ptaki upuściły.

W ostatni weekend podczas spaceru po okolicy usłyszałyśmy dziwny wrzask, po czym z niezagospodarowanej działki poderwały się do lotu dwa ciężkie bażanty. Zawsze, gdy widzę te ptaki przypomina mi się obrazek z dzieciństwa w Zakopanem: wypchany bażant stojący na serwantce u wujostwa. Patrzący szklanymi oczami zbieracz kurzu – powód do niepokoju dla kilkuletniego dziecka:)

A skoro o porannych posiłkach mowa, to dziś mam dla Was niezobowiązującą propozycję śniadaniową. Kaszę jaglaną przygotowaną w najprostszy z możliwych sposobów. Podałam do niej jogurt grecki wymieszany z miodem oraz odrobinę domowej konfitury wiśniowej, której niewielkie zapasy sukcesywnie zjadamy (przepis tutaj:  https://gazdowanie.wordpress.com/2018/09/05/swiecaca-pustkami-spizarnia-i-konfitura-wisniowa-z-kardamonem-i-amaretto/ ).

KASZA JAGLANA Z MIODOWYM JOGURTEM I KONFITURĄ WIŚNIOWĄ

/przepis dla 3 osób/

1/2 szklanki suchej kaszy jaglanej

ok. 1,5 szklanki mleka

1/2 szklanki jogurtu greckiego

1 łyżka miodu

2 łyżki konfitury wiśniowej lub innej ulubionej

garść podprażonych na suchej patelni płatków migdałowych

 

Kaszę umieszczamy na sitku i płuczemy wrzątkiem, by straciła goryczkę. Przekładamy do rondelka i zalewamy mlekiem. Gotujemy do miękkości pod przykryciem na małym ogniu (około 20 minut). Jogurt łączymy z miodem. Ugotowaną kaszę przekładamy do miseczek, dodajemy miodowy jogurt, konfiturę i posypujemy płatkami migdałowymi. Najlepiej smakuje na ciepło.

Smacznego:)


Leave a comment

Wspomnienie góralki z cielęciną i pulpeciki z indyka z dodatkiem szpinaku, cukinii i fistaszków

Właśnie na targowicy schodzące tutaj Krupówkami miasto spotykało się materialnie, realnie, twarzą w twarz z chłopskim Podtatrzem, z jego wspaniałymi przedstawicielkami, “babami”, które bladym świtem ze wsi leżących pod Gubałówką niosły tu w kosołkach mleko, śmietanę, ser, masło, jajka, od święta mięso.

Pomnik im się należy, bo niejednego od głodu uchroniły, a wielkiej gromadzie zakopiańczyków pozwoliły lepiej wzrosnąć. Borenka na nim powinna być  srebrna, aluminiowa, albo bardziej “wyzdajana”, emaliowana na biało, czerwono, niebiesko. Przecież bez niej mleko, śmietana, jaja, koniecznie w strzępy gazet zawinięte, do Zakopanego by nie dotarły. I jeszcze ser biały, w sercowatym kształcie odciśnięty, w płóciennej chusteczce przechowywany i masło w garnuszku (kwaterkowym lub półlitrowym) z okopką i rozetką nożem uczynioną na czubku. Bo smak smakiem, ale liczyła się też forma i uroda.*)

Pamiętam jak przez mgłę, gdy będąc dzieckiem do naszego zakopiańskiego domu raz na jakiś czas przychodziła taka właśnie “baba”z Cichego. Jedna z tych starych góralek, z którymi miała handlowe konszachty moja ciotka zwana Badzinką. W koszu przewiązanym chustą kobieta dźwigała zwykle słuszny kawałek cielęciny, prawdziwą wiejską śmietanę i twaróg. Dzięki temu nielegalnemu zaopatrzeniu, mieliśmy raz na jakiś czas prawdziwe, zdrowe jedzenie.

Nie do przecenienia w tamtych czasach, gdy mięso i inne produkty były na kartki. I rację mają autorzy Krupówek, pisząc, że zaopatrzenie pochodzące od “bab” pozwoliło wielkiej gromadzie zakopiańczyków lepiej wzrosnąć. Wśród nich byłam ja i mój Brat:)

Dziś cielęcinę można zwykle bez problemu kupić na bazarze, a ja proponuję na obiad łatwe pieczone pulpeciki z indyka. Dorzucamy do nich trochę warzyw i… orzechy ziemne.

Efekt sami oceńcie.

*) Krupówki, Piotr Mazik, Kuba Szpilka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018

PULPECIKI Z INDYKA ZE SZPINAKIEM, CUKINIĄ I FISTASZKAMI

/przepis dla 4 osób/

1/2 kg mięsa mielonego z indyka

1 mała marchewka

1/2 małej cukinii

kawałek imbiru wielkości

garść orzechów ziemnych

2 garście szpinaku, posiekanego

1/2 pęczka natki pietruszki, posiekanej

1 jajko

1/2 łyżeczki papryki ostrej

pieprz, sól do smaku

1 łyżka oleju

 

Marchewkę, cukinię, imbir i orzechy ziemne rozdrabniamy w blenderze/rozdrabniaczu. Następnie w dużej misce umieszczamy mięso, warzywa i orzechy, natkę i szpinak. Dodajemy jajko i przyprawy, mieszamy do uzyskania jednolitej  masy, a następnie formujemy pulpeciki wielkości orzecha włoskiego.

Pulpeciki przekładamy do żaroodpornej formy, podlewamy łyżką oleju i 1/2 szklanki wody. Pieczemy pod przykryciem z folii aluminiowej przez ok. 30 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180ºC (termoobieg). Na ostatnie 5 minut pieczenia możemy zdjąć  folię, by mięso ładnie się zarumieniło.

Pulpeciki podajemy z frytkami z batatów lub ulubioną kaszą i surówką.

Smacznego:)


Leave a comment

Trochę wiosny w środku zimy, czyli wegetariańskie curry z kalafiorem, fasolą adzuki i zielonym groszkiem

Odprowadziłam Zu do przedszkola i teraz maszeruję z lnianą torbą do warzywniaka. Po drodze wstępuję do pani Bożenki, która sprzedaje świeżutkie rogaliki pszenne i mój ulubiony twaróg z Głuchowa. Z warzywniaka wychodzę objuczona kalafiorem, fasolą adzuki i ryżem jaśminowym.

Następnym razem przy kupowaniu strączków i ryżu na wagę powinnam zabrać ze sobą używane, lecz czyste foliowe woreczki. Zgodnie z filozofią low waist, która jest mi coraz bardziej bliska.

W dużym garnku robię curry na dwa dni.  Dorzucam zielony groszek. Mam wrażenie, że o tej porze roku wszystko, do czego dodajemy groszek staje się świeże i smaczniejsze. Przebłysk wiosny w ciągu zimy. W tym daniu kalafior “robi” za mięso, a nerkowce przyjemnie chrupią dopełniając smaku całości.

CURRY Z KALAFIOREM, FASOLĄ ADZUKI I ZIELONYM GROSZKIEM

/porcja dla 4 osób/

1/2 małego kalafiora

1/2 szklanki fasoli adzuki, namoczonej na noc

1/2 szklanki zielonego groszku (użyłam mrożonego)

2 garście szpinaku baby

1 cebula

1 ząbek czosnku

kawałek imbiru (ok.1 cm)

1 łyżka przyprawy curry

1 płaska łyżeczka czerwonej pasty curry

1 szklanka mleka kokosowego

olej rzepakowy

do podania:

ryż jaśminowy

1/2 szklanki solonych nerkowców

 

Fasolę adzuki gotujmy w lekko osolonej wodzie, odcedzamy i odstawiamy na bok. Groszek blanszujemy, przelewamy zimną wodą i również odstawiamy na bok.

Cebulę, czosnek i imbir drobno siekamy i wrzucamy do dużego garnka o grubym dnie z łyżką rozgrzanego oleju. Smażymy chwilę, a gdy warzywa zaczną pachnieć dodajemy przyprawę curry i pastę curry, mieszamy. Następnie dodajemy mleko kokosowe i zmniejszamy ogień. Dodajemy różyczki kalafiora, mieszamy, przykrywamy pokrywką i dusimy na bardzo małym ogniu, aż kalafior będzie półtwardy. Następnie dodajemy szpinak i ponownie dusimy, aż zwiędnie. Do curry dodajemy ugotowaną fasolę adzuki i groszek, dusimy jeszcze chwilę.

W międzyczasie gotujemy ryż i prażymy na suchej patelni nerkowce.

Gdy curry jest gotowe, podajemy je z ryżem i nerkowcami.

Smacznego:)


Leave a comment

Zrób coś dla Ziemi, czyli makaron w sosie śmietanowym z fenkułem, szpinakiem i suszonymi pomidorami

Coraz częściej myślę o przejściu na wegetariańską dietę. Nie wegańską, bo nie wyobrażam sobie życia bez jajek i miodu, ale wegetariańska coraz bardziej mnie kusi i nęci. Czytam o dewastacji środowiska i gazach cieplarnianych, których straszne ilości produkują przemysłowe hodowle zwierząt. Czytam o cierpieniu brojlerów, które są tak tuczone, że przed ubojem osiągają monstrualną wagę (to tak, jakby pięcioletnie dziecko ważyło 100 kg). Oliwy do ognia dolewają ostatnie afery z nielegalnymi ubojniami zwierząt…

Alarmujące raporty o stanie środowiska naturalnego mówią o tym, że mamy zaledwie 12 lat na reakcję, by ocalić planetę. Politycy są na to głusi, ale każdy z nas może zrobić coś dla Ziemi. Niewiele, ale w skali planety być może dużo.

Powinniśmy zmieniać wszystko, co można, także swoje życie, tak by stało się ono jak najmniej obciążającym przyrodę. Jest dużo możliwości: od ekologicznych źródeł energii do drobiazgów typu nieużywanie torebek foliowych, segregowanie śmieci, mniej mięsa w diecie. Styl życia. Ślad ekologiczny, który zostawiamy na planecie, jest zdecydowanie za duży i to musi się zmienić. A czasu mamy coraz mniej. [prof. Piotr Skubała w wywiadzie da Zwierciadła, nr 1 (2067) ze stycznia 2019 r.]

Wiem, że dieta wegetariańska wymaga suplementacji niektórymi witaminami i mikroelementami i mam świadomość, że trzeba się do niej przygotować i zaplanować. Póki co, zamawiam kolejne książki kulinarne o roślinnej kuchni i w menu przemycam strączki. Przeglądając książki o wege kuchni coraz częściej myślę, że jedząc zdrowiej przy okazji mogłabym zrobić coś dobrego dla naszej planety.

Rodzina już została uprzedzona, że gdy gotuję obiad dla wszystkich, nie znajdą w nim raczej mięsa. I choć nie wszystkim się to podoba, postanowiłam ograniczać jedzenie mięsa. Wyjątkiem jest tutaj Zu, która w przedszkolu jada mięso, a w domu gotuję jej co kilka dni zupy na małej porcji indyka. I dorzucam strączki, co nie jest aż tak trudne, bo toleruje ciecierzycę i soczewicę:)

Idąc tym tropem, przygotowałam wegetariański sos do makaronu. Smaczny i szybki obiad. Spróbujcie. Matka Ziemia będzie Wam wdzięczna:)

MAKARON W SOSIE ŚMIETANOWYM Z FENKUŁEM, SZPINAKIEM I SUSZONYMI POMIDORAMI

/porcja dla 4 osób/

1 opakowanie dowolnego makaronu

200 ml śmietany 30%

fenkuł

2 małe pory (tylko biała część)

3 garście szpinaku baby

3-4 suszone pomidory

2-3 łyżki sera typu parmezan

olej rzepakowy

szczypta gałki muszkatołowej

sól, pieprz

 

Fenkuł i pory drobno kroimy, wrzucamy na dużą patelnię z rozgrzanym olejem. Smażymy 2-3 minuty, a następnie dolewamy 1/2 szklanki wody, przykrywamy pokrywką i dusimy na małym ogniu do miękkości warzyw. Dodajemy szczyptę gałki muszkatołowej oraz sól i pieprz do smaku. Wlewamy śmietankę i krótko zagotowujemy sos.

Gotujemy makaron al dente. Do sosu dodajemy szpinak, dusimy chwilę, a gdy zwiędnie, dorzucamy suszone pomidory pokrojone w paseczki. Na talerze wykładamy makaron, polewamy sosem,  a wierzch posypujemy startym parmezanem.

Smacznego:)