gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Z cyklu przepisy dla maluchów: muffiny orkiszowo-kokosowe z suszonymi figami

Miniony listopad i grudzień nie był dla nas łaskawy pod względem stanu zdrowia. Choroby i infekcje nękały mnie i Zu jakby prowadziły z nami nieznośną wojnę podjazdową. Mamy styczeń i choć nadal glut pod nosem (tak to bywa z przedszkolakami), to wykorzystujemy każdy moment, gdy nie ma smogu, by wyjść na spacer lub choćby do ogrodu.

W tygodniu nie ma kiedy spacerować, bo zmrok zapada nadal zbyt szybko, by wybrać się na przechadzkę. Ale nadrabiamy zaległości w weekend. Okrążenie, które z Ozzim pokonuję góra w ciągu kwadransa, w towarzystwie Zu zajmuje trzy razy więcej czasu. Bo po drodze trzeba przyjrzeć się kamykom, obejrzeć pieski za płotem, poślizgać się po zamarzniętej kałuży. Za to wieczorem dotleniony młody organizm idzie spać bez marudzenia i ekscesów.

W weekend przypada też moja największa aktywność kulinarna. Do tego stopnia, że wieczorem bolą mnie plecy. Ale mimo to, gotowanie odpręża mnie (przede wszystkim psychicznie).

Raczej nie kupujemy w sklepach ciast, ciasteczek i herbatników (chyba, że te ostatnie są mi potrzebne na sernikowy spód:)). Nawet jeśli mam mało czasu, wolę upiec w domu jakieś szybkie słodkości. Takie domowe wypieki zjada z nami Zu, gdy siadamy do popołudniowej weekendowej kawy. My nastawiamy kawiarkę i czekamy aż zacznie znajomo pyrkać i prychać, Zu sączy herbatkę malinową lub kefir z dodatkiem miodu i siemienia lnianego.

Spróbujcie prostych słodkości z dzisiejszego przepisu. Do pieczenia i jedzenia wspólnie z dziećmi.

MUFFINY ORKISZOWO-KOKOSOWE Z SUSZONYMI FIGAMI

/przepis na ok. 10-12 muffinek/

2 średnie jajka

1/2 szklanki cukru brzozowego lub trzcinowego

1 łyżka miodu

1/3 szklanki oleju kokosowego

1/2 szklanki mleka kokosowego

2 szklanki mąki orkiszowej

1 łyżeczka sody oczyszczonej

3/4 szklanki suszonych fig

na wierzch:

garść dowolnych orzechów lub płatków/słupków migdałowych

 

W jednej misce umieszczamy mokre składniki: jajka, miód, olej i mleko kokosowe. Miksujemy krótko do połączenia składników. W drugiej misce mieszamy mąkę z sodą i cukrem, które następnie wsypujemy do miski z mokrymi składnikami. Mieszamy całość drewnianą łyżką, pod koniec dodajemy drobno posiekane figi. Masę przekładamy do foremek muffinkowych lub papilotek. Wierzch każdej z muffinek posypujemy posiekanymi orzechami lub płatkami migdałowymi. Pieczemy  ok. 25-30 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180ºC (termoobieg).

Smacznego:)


Leave a comment

Rehabilitacja buraka, czyli buraczana pasta do chleba z czosnkiem, chrzanem i czarnuszką

Słownik pod hasłem burak wskazuje na potoczne znaczenie tego słowa: to ktoś niedouczony, prymitywny.

Jeśli plotkujesz o kimś nieobytym i nieokrzesanym, wcześniej czy później nazwiesz go burakiem.

Jeśli chcesz się kogoś pozbyć, wysyłasz go na buraczane pole (to prawie jak “tam, gdzie pieprz rośnie”).

Jeśli chcesz obejrzeć zabawne memy wchodzi na Sok z buraka.

Biedny burak!

Czymże sobie zasłużył na takie traktowanie? Może swoją mało wykwintną powierzchownością? Może tym, że osypuje się ziemia z jego korzonków i pan burak nie wygląda jak elegant z żurnala?

A przecież burak to wspaniałe warzywo, pełne cennych właściwości zdrowotnych i odżywczych. Pisałam o tym już na blogu (np. tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2017/09/21/salatka-rodzinna-czyli-pieczone-buraki-z-serem-manouri-orzechami-wloskimi-i-rukola/ lub tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2018/04/17/z-cyklu-przepisy-dla-maluchow-wegetarianskie-burgery-z-buraczkow-z-kozim-twarozkiem-i-kielkami/)

Wpadłam ostatnio w buraczany ciąg. Co weekend S. taszczy z brwinowskiego bazarku co najmniej kilogram buraków, które następnie oczyszczam, zawijam w folię i piekę do miękkości. I do śniadania zajadamy się pastą z buraczków z dodatkiem chrzanu, czosnku i ogórków kiszonych. Samo dobro.

Dzisiejszy przepis, nieco zmodyfikowany pochodzi z książki, o której już tutaj wspominałam, a mianowicie Lunchbox na każdy dzień. Przepisy inspirowane japońskim bento Malwiny Bareły. Spróbujcie:)

PASTA Z BURAKÓW Z DODATKIEM CHRZANU, CZOSNKU I CZARNUSZKI

/przepis, z moimi modyfikacjami, pochodzi z książki Lunchbox na każdy dzień. Przepisy inspirowane japońskim bento Malwiny Bareły/

4 średnie upieczone buraki

1/2 szklanki słonecznika

2 małe ząbki czosnku

2 łyżeczki chrzanu ze słoiczka

2 łyżki oleju lnianego

2 średnie ogórki kiszone

pieprz, sól do smaku

łyżeczka czarnuszki do posypania

 

Słonecznik zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na 1/2h. Buraki obieramy ze skórki, kroimy w cienkie plastry i wrzucamy do robota kuchennego. Dodajemy czosnek, chrzan, olej oraz odsączone pestki słonecznika i miksujemy całość, aż wszystkie składniki będą drobno posiekane. Dodajemy sól i pieprz do smaku. Następnie drobno kroimy ogórka, dodajemy do pozostałych składników i mieszamy łyżką, aby rozprowadzić równomiernie wszystkie składniki. Pastę przekładamy do miseczki, posypujemy czarnuszką. Pastą smarujemy chleb.

Smacznego:)


Leave a comment

Warzywne testowanie, czyli buraczane gnocchi z ricottą i twarogiem

Lubię sobie czasem sprawiać małe przyjemności w postaci książek. Bez okazji, dla samej przyjemności czytania. Raz jest to najnowszy w rzeczy samej Pilch (teraz marzę o Twardochu:)), raz Smoleński, innym razem kolejna książka z serii Czarnego o dawnym Zakopanem, a czasem po prostu dużo wysmakowanych zdjęć i przepisów, czyli książka kulinarna.

Ostatnio zrobiłam sobie przyjemność zamawiając Warzywo Dominiki Wójciak. Zupełnie przy okazji, składając zamówienie na inną książkę-prezent dla kogoś z rodziny w internetowej księgarni. Kurier przywiózł książki i nie minęło kilka dni, a przetestowałam już cztery przepisy. Aktualnie eksploruję dział “burak i botwinka”:)

Buraczki pokochałam w zasadzie od czasu, gdy zostałam mamą. Ich dobroczynny wpływ to nie tylko produkcja czerwonych krwinek i zapobieganie anemii, ale również zapobieganie zaparciom u maluchów (i nie tylko).  A to zaledwie skromna część z niesamowitych możliwości tego niepozornego warzywa. Tak więc od pewnego czasu jestem zapaloną orędowniczką i promotorką dań z buraków w domowej kuchni. Nic więc dziwnego, że jako jedno z pierwszych dań z Warzywa jedliśmy buraczane gnocchi z ricottą z chrzanowo-śmietanowym sosem i masłem szałwiowym. A do podania płatki mojego ukochanego grana padano.

Lepiłam i jadłam myśląc “jestem w niebie”;)

BURACZANE GNOCCHI

/przepis pochodzi z książki Dominiki Wójciak Warzywo, Wydawnictwo Pascal, Warszawa 2015, z moimi modyfikacjami/

4 średnie buraki upieczone w skórce

250 g ricotty

100 g twarogu półtłustego

50 g startego grana padano lub parmezanu

1 żółtko

1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej

1 szklanka mąki pszennej + trochę do podsypania

200 g śmietany 12%

1 łyżka chrzanu (użyłam ze słoika)

1 łyżka soku z cytryny

3 łyżki masła

1 łyżka świeżej lub suszonej szałwii

świeżo starty kolorowy pieprz

sól

 

Buraki obieramy ze skórki i miksujemy na gładkie purée. Ricottę przekładamy na sitko i odsączamy (1h).

Na stolnicę wykładamy buraczane purée, dodajemy ricottę, twaróg, starte na tarce grana padano i żółtko. Doprawiamy gałką muszkatołową, pieprzem i solą. Dokładnie łączymy wszystkie składniki i powoli dodajemy mąkę, ale tylko do momentu,  gdy ciasto da się uformować w kulę i zacznie odchodzić od ręki. Tak przygotowane ciasto przykrywamy czystą ściereczką i odkładamy na 1/2h.

Następnie z ciasta odrywamy kawałki i formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego, które obtaczamy w mące i wrzucamy do garnka z wrzącą, osoloną wodą.

W międzyczasie na patelni podgrzewamy masło z dodatkiem szałwii. W osobnej miseczce łączymy śmietanę z chrzanem i sokiem z cytryny oraz szczyptą soli.

Gdy gotujące się kluseczki zaczną wypływać na powierzchnię, wyjmujemy je na talerz łyżką cedzakową, polewamy gorącym masłem szałwiowym i podajemy z sosem śmietanowo-chrzanowym posypane wiórkami grana padano,

Smacznego:)


Leave a comment

Z cyklu kuchnia góralska: słodki kołacz

W tradycyjnie ubogiej kuchni góralskiej nie znajdziecie zbyt wielu propozycji deserów. W zasadzie można je policzyć na palcach jednej ręki: skromny deser z mąki owsianej z cukrem, hruba baba z grulami i cukrem oraz kołacz. I w zasadzie to wszystko. Bo i cóż ekstrawaganckiego można wymyślić mając pod ręką plony ubogiej podhalańskiej ziemi?

Po południowej stronie Tatr mają jeszcze parene buchty, zwane pampuchami, które kryją w sobie powidła lub dżem. Takie danie Słowacy serwują choćby w schronisku przy Zielonym Stawie w Wysokich Tatrach, ale o tym opowiem Wam przy innej okazji:)

Dziś na tapetę biorę słodki kołacz, który jest uboższą wersją popularnej na nizinach drożdżówki.

A przygotowując ciasto na kołacz, możemy zanucić choćby taką nieprzyzwoitą przyśpiewkę:

Upiec mi kołoca,

upiec mi moskola

pódzies pod pierzyne,

nie pódzies do pola

 

Nie podem do pola,

ani pod pierzyne,

dos mi ino gęby,

na słodkom juzyne.

 

SŁODKI KOŁACZ A.D. 2019

/przepis na ok. 9-10 szt./

na ciasto:

1/2 kg mąki pszennej

1/2 szklanki mleka

1 jajko

2 łyżki cukru

30 g drożdży

1/3 kostki miękkiego masła

na nadzienie:

300 g twarogu półtłustego

1/2 szklanki cukru

1 jajko

2 łyżki śmietany 12%

 

Przygotowujemy ciasto: w miseczce mieszamy drożdże z cukrem, zalewamy ciepłym mlekiem. Zostawiamy na ok. kwadrans, aby rozczyn “ruszył”. Następnie rozczyn przelewamy do dużej miski, dodajemy mąkę i jajko, zagniatamy ciasto, a po chwili dodajemy po kawałku masła. Ciasto wyrabiamy przez ok. 6-7 minut. Następnie ciasto przykrywamy lnianą ściereczką i pozostawiamy w ciepłym miejscu na ok. 1h.

Przygotowujemy nadzienie: twaróg rozdrabniamy widelcem, dodajemy cukier, jajko i śmietanę. Mieszamy do uzyskania jednolitej masy.

Z wyrośniętego ciasta odrywamy po kawałku i formujemy okrągłe placki. W każdym placku robimy wgłębienie, w którym umieszczamy po 2-3 łyżki nadzienia. Kołacze przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy przez ok. 30 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180ºC. Kołacze podajemy nieco przestudzone. Możemy je dodatkowo posypać cukrem pudrem.

Smacznego:)