gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Sesja rodzinna, Podkowa Leśna

Nadszedł czas na publikację ostatniej sesji plenerowej w sezonie letnim. Te kadry powstały w samej końcówce sierpnia, gdy słońce wisiało coraz niżej. Dzięki temu (i wysokim koronom drzew), choć pstrykałam w samo południe, światło było nadal miękkie i nieco rozproszone.

Na zdjęcia umawiałyśmy się z Zuzią niemal od chwili narodzin jej córeczki:)

Wreszcie po roku, udało nam się spotkać w Polsce i spędzić trochę czasu, również w plenerze. Mała modelka była bardzo dzielna, choć w samochodzie jadąc na miejsce pleneru niemal zasnęła. Już trakcie zdjęć Anielka traktowała mnie z pewnym dystansem, a czasami wręcz pobłażaniem (co widać na kilku ujęciach;)). Widocznie należy do tych maluchów, które nic sobie nie robią z tego, gdy fotograf dwoi się i troi, by uchwycić najpiękniejsze kadry;)


Leave a comment

Sesja rodzinna, Podkowa Leśna

Burzowe weekendy w lipcu spowodowały, że do samego końca nie wiedziałyśmy z Hanką czy uda nam się spotkać na sesji. Wybór padł na przedostatnią niedzielę miesiąca. Tego dnia obie na zmianę zdawałyśmy sobie co i rusz relacje meteorologiczne zerkając przez okna i na aplikacje w smartfonach.

Udało się! Hanka ze swoją ekipą dotarła na umówione miejsce w niedzielę przed 19:00, co było nie małym wyczynem biorąc pod uwagę, że dla jej małej córeczki ta godzina to pora przygotowań do snu. Marianna bez marudzenia pozwoliła się fotografować, a kroku dotrzymywali jej starsi bracia.


Leave a comment

Sesja mamy z córką w plenerze, Brwinów

Są takie dzieci, które chciałabym sfotografować już, natychmiast:) Są prześliczne i fotogeniczne. Tak było i tym razem.

Emila raz na jakiś czas zamieszcza zdjęcia swojej córeczki na Facebooku. Gdy zobaczyłam fotkę Mariam od razu zapragnęłam zrobić mini sesję z tą cudowną istotką w roli głównej. Wielkie orzechowe oczy, długie jasne  włoski i to nieco melancholijne spojrzenie. Aniołek. Sami zobaczcie:)


Leave a comment

Rodzinny plener, Parzniew

Polami, polami, po miedzach, po miedzach…

Pod koniec upalnego czerwca spotkałyśmy się z Dorotą i jej rodziną na zdjęciach plenerowych. Gdy kilka dni wcześniej napisałam Dorocie, że warto, aby zabrała kalosze lub wysokie buty, przez chwilę zastanawiałam się czy nie zrezygnuje, bo mam delikatnie mówiąc dziwne pomysły:) Jak się później okazało, kalosze przydały się, gdy przedzieraliśmy się przez wysokie trawy i osty. Wracaliśmy nieco poparzeni przez pokrzywy, ale zadowoleni.

Zapraszam na fotorelację z łąkowego wędrowania z małą Manią na rękach:)