gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Proste i rozgrzewające danie, czyli makaronowa zapiekanka z warzywami i mozzarellą

zapiek_makaron_warzywa_mozzarella_01

Synoptycy twierdzą, że na kilka dni przyszło ocieplenie. Nie przekonuje mnie to: co prawda na zewnątrz jest plus 5ºC, ale wieje mroźny, nieprzyjemny wiatr. Dziś w nocy i nad ranem zacinał zimny deszcz, co spowodowało, że omal nie zostałam w łóżku do 9ej. Jednak ostatkiem silnej woli zwlekłam się i wyrychtowałam do pracy. Na rozgrzanie owsianka z owocami, potem szybkie “zrobienie sobie oka” w półmroku (sic!), przeciwdeszczowa kurtka na grzbiet, kalosze na nogi i do boju.

A po powrocie do domu… w takie dni jak dziś nic tak nie poprawia humoru i nie rozgrzewa jak zapiekanka prosto z pieca. Nie mam tutaj na myśli zapiekanki w stylu lat 90-tych, czyli kawałka długiej pszennej buły z pieczarkami, tartym serem i hektolitrami ketchupu na wierzchu.

Myślę o czymś bardziej wyrafinowanym i zdrowym. O zapiekance z makaronu. Do tego grillowane warzywa i spora ilość tartej mozzarelli. Jeśli zrobiłam Wam smaka, to nie pozostaje mi nic innego, jak podać przepis i wrzucić kilka zdjęć na podkręcenie apetytu;) Zapraszam!

zapiek_makaron_warzywa_mozzarella_02

MAKARONOWA ZAPIEKANKA Z WARZYWAMI I MOZZARELLĄ

/porcja dla 4 głodnych osób/

1 opakowanie makaronu (400 g, użyłam świderki Lubelli)

150 g pomidorków cherry

1 średnia cukinia

1/2 średniego bakłażana

1/2 czerwonej papryki

2 cebule

100 g tartej mozzarelli

2 ząbki czosnku

5-6 listków świeżej bazylii

2 łyżeczki oregano

pieprz, sól

olej ryżowy

oliwa

 

Bakłażana i cukinię kroimy w półplasterki, paprykę w paseczki, a cebulę i czosnek drobno siekamy. Na patelni rozgrzewamy olej, przez 2-3 minuty podsmażamy cebulę i czosnek, następnie dodajemy bakłażana, cukinię i paprykę. Podsmażamy ok. 5 minut, by warzywa nadal pozostały jędrne. Pod koniec smażenia przyprawiamy solą, pieprzem i 1 łyżeczką oregano.

Makaron gotujemy al dente, odcedzamy. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 175ºC.

Pomidorki cherry myjemy pod bieżącą wodą, listki bazylii drobno siekamy. Do dużej miski przekładamy makaron, warzywa z patelni (bez pomidorków), bazylię i mozzarellę. Całość dokładnie mieszamy.

Dno naczynia żaroodpornego smarujemy obficie olejem, przekładamy do niego składniki z miski, na wierzchu układamy pomidorki cherry, posypujemy pozostałym oregano, skrapiamy odrobiną oliwy. Danie zapiekamy przez ok. 20 minut w temperaturze 175ºC.

Smacznego:)

zapiek_makaron_warzywa_mozzarella_03

zapiek_makaron_warzywa_mozzarella_04

zapiek_makaron_warzywa_mozzarella_05


Leave a comment

Smaki Tex-Mex pożenione z kuchnią góralską. Chili con carne z moskolami grulanymi

chilli con carne_moskole_01

Idzie zima, nasz organizm zaczyna “rozglądać się” za rozgrzewającymi potrawami. Co byście powiedzieli na dymiące chili con carne podane w towarzystwie bardzo nieoczywistym? Zamiast meksykańskiej tortilli, dziś serwuję swojskie, góralskie… moskole. Prosto z patelni grillowej.

Chili con carne to chilli z mięsem, tradycyjna potrawa kuchni tex-mex, czyli z pogranicza Teksasu i Meksyku. Potrawa dziecinnie prosta w przygotowaniu, bowiem do podsmażonego mięsa (zwykle wołowego) wystarczy dodać paprykę, papryczki chilli, sos pomidorowy i czerwoną fasolę. Do tego garść przypraw i gotowe. Tak powstaje smaczny, sycący obiad.

Do chili con carne podałam nasze góralskie grulane moskole. Przepis na te ostatnie podawałam tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2014/12/04/z-cyklu-kuchnia-goralska-moskole-grulane-z-masylkiem-cosnkowym/

Korzystajcie z niego do woli, sukces gwarantowany:)

chilli con carne_moskole_02

CHILI CON CARNE Z MOSKOLAMI GRULANYMI

/porcja dla 4 osób/

1/2 kg mielonej chudej wołowiny (np. ligawy)

1 czerwona papryka

1/3 papryczki chilli

1 puszka całych pomidorów w zalewie

150 ml pasatty pomidorowej

1 puszka czerwonej fasoli

2 cebule

2 ząbki czosnku

1 łyżeczka kminu rzymskiego, roztartego w moździerzu

kilka gałązek świeżego, drobno posiekanego oregano lub 1 łyżeczka suszonego

olej ryżowy lub oliwa

sól, pieprz

 

Cebulę i czosnek obieramy, drobno siekamy i podsmażamy na dużej patelni przez 2-3 minuty z dodatkiem oleju/oliwy. Następnie dodajemy mięso, posiekaną paprykę i chilli i dusimy całość do miękkości. Pod koniec smażenia doprawiamy mięso solą i pieprzem do smaku oraz dodajemy oregano i kmin rzymski.

Pomidory z puszki rozdrabniamy i łączymy z pasattą. Następnie dodajemy tak przygotowane pomidory do mięsa, dusimy całość na wolnym ogniu.

Przed podaniem do potrawy dodajemy odsączoną fasolę i dusimy całość jeszcze ok. 3 do 5 minut.

Do chilli con carne podajemy moskole grulane przygotowane wg przepisu powyżej (tym razem pieczone na patelni grillowej, obowiązkowo bez tłuszczu).

Smacznego:)

chilli con carne_moskole_03

chilli con carne_moskole_04

chilli con carne_moskole_05


Leave a comment

Tatry po sezonie, czyli niespieszne wędrówki baby z bulą

Tatry_01112015_01

Jak co roku, na Wszystkich Świętych zjechaliśmy popod Tatry, by odwiedzić groby moich Bliskich. Zanim to jednak nastąpiło, cały wieczór przed porannym wyruszeniem na południe, byliśmy zajęci pakowaniem. Zauważyłam pewną prawidłowość: im większy samochód, tym bardziej pojemny bagażnik i tym większa pokusa zabrania większego bagażu;) I tak, zapakowaliśmy nie tylko ciuchy i buty do chodzenia “po mieście”, laptopy, ale również buty górskie i trekkingowe (bo a nuż skończymy na Drodze pod Reglami), górskie ciuchy, kijki do nordic walking, trochę suchego prowiantu, czekoladę z orzechami (“szczytówkę”), Nikony, “Zwierciadło”, a nawet najnowszą książkę Stasiuka. Tym razem nie zabraliśmy scrabble;) Pojechaliśmy raptem na trzy dni, a zapakowaliśmy się co najmniej jak na tydzień. Już dawno minęły czasy, gdy z łatwością pakowałam się w 60-litrowy plecak wyjeżdżając na dwutygodniowy obóz wędrowny…

Rok temu schodziliśmy z Kasprowego Wierchu wędrując dnem Doliny Gąsienicowej ku Kuźnicom, chwilami w śniegu i po oblodzonych głazach (pisałam o tym tutaj: https://gazdowanie.wordpress.com/2014/11/05/tatrzanskie-opowiesci/ ).

W tym roku nie szarżowałam, bowiem tego typu wędrówki byłyby nierozsądne i wręcz niebezpieczne biorąc pod uwagę mój stan. Tym razem spacerowaliśmy, bo tak można nazwać powolne wędrówki baby z bulą, w siódmym miesiącu ciąży:) Wierzcie mi, chodzenie po dolinach i górach (choć to drugie określenie to w tym przypadku lekkie nadużycie, biorąc pod uwagę szlaki, na które weszliśmy) w dwupaku wcale nie należy do łatwych zadań. Czasem bywa nawet frustrujące. Trasa z Wierchu Porońca na Rusinową Polanę, którą zwykle robię w 30-35 minut, teraz zajęła mi prawie godzinę. Sunąc krok za krokiem czułam się jak sędziwa emerytka. Jak ktoś, kto na plecach ma tabliczkę z rozbrajającym napisem: “możecie mnie wszyscy wyprzedzać”.

Mój Miły wydaje się nawet zadowolony z takiego obrotu spraw: już nie musi dotrzymywać mi kroku, czy wręcz kłusować za mną. Moje żółwie tempo sprawia, że idąc pod górę, rozmawia przez telefon bez zadyszki i rozsmakowuje się w panoramach. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Jestem pewna, że za rok tę samą trasę na Rusinkę będzie pokonywał z nosidełkiem na plecach i naszym Maleństwem zachwyconym widokami wokół:)

Tatry_01112015_02

Tradycyjnie przed wyjazdem odwiedziliśmy targowicę pod Gubałówką, by zaopatrzyć się w oscypki i bundz. Gdy kończy się redyk i owce schodzą z hal, na straganach co sezon pojawia się jakaś serowa “nowość”. Tzw. chwyt marketingowy. W zeszłym roku o tej porze każda gaździna zza kontuaru kusiła ceprów gołkami z napisem “serek małosolny” i z nieśmiertelnym zawołaniem na ustach: “Chodźcie państwo spróbować serka!”. Dziś furorę robi zalaminowana kartka formatu A4 z nadrukowanym napisem: “Pakujemy hermetycznie”.

Pojawiły się też szklane lady, za którymi dumnie prężą się wszelkiej maści podróbki oscypków, względnie nie mięsane gołki i od czasu do czasu oscypki “właściwe”. Bundzu, bryndzy, żurawiny i marynowanych grzybów też jest spory wybór, a niektóre góralki oferują również masło. Zza szklanych lad (które prawdopodobnie powstały na polecenie Sanepidu) wyzierają sprzedawczynie z kuchennymi nożami w dłoniach, na których ostentacyjnie podtykają pod nos rozkapryszonym turystom sery do spróbowania. Trzeba nie małego talentu i doświadczenia, by nie nadziać się na podróbkę (czasem zamiast sera wędzonego w dymie znad watry można trafić na ser naprędce maczany w herbacianych fusach…).

Dobrze znaleźć się znowu w rodzinnych stronach… Jak z każdego wyjazdu, tak i tym razem uzbierało się trochę zdjęć. Zapraszam na małą fotorelację.

Tatry_01112015_03

Tatry_01112015_04

Tatry_01112015_05

DSC_4869

Tatry_01112015_06

Tatry_01112015_07

Tatry_01112015_08

Tatry_01112015_010

Tatry_01112015_011

Tatry_01112015_012

Tatry_01112015_014

Tatry_01112015_015

DSC_4865

Tatry_01112015_016

Tatry_01112015_017

Tatry_01112015_018

DSC_0154


Leave a comment

Panna szarlotka w nietypowym towarzystwie

szarlotka_jablka_gruszki_migdaly_01

Dawno nie było u nas szarlotki do kawy. Naszła mnie ochota na to ciasto, lecz zabierając się się do pieczenia pomyślałam, że wprowadzę trochę zamieszania do dobrze znanego smaku.

Zaopatrzyłam się w jabłka i gruszki, po drodze obmyślając co by tu zmodyfikować w klasycznym przepisie na szarlotkę… Klamka zapadła: jabłka wystąpią dziś w towarzystwie gruszek, a kruchy spód będzie pszenno-migdałowy. Towarzystwo nietypowe i nieoczywiste, ale przy bliższym poznaniu zyskuje. Powiem więcej: pycha! Sprawdźcie sami:)

szarlotka_jablka_gruszki_migdaly_02

SZARLOTKA NA MIGDAŁOWYM SPODZIE Z DODATKIEM GRUSZEK

na kruche ciasto:

250 g mąki

80 g zmielonych migdałów

kostka masła

60 g cukru trzcinowego

łyżeczka ekstraktu waniliowego

jajko

łyżka jogurtu greckiego light

szczypta soli

na nadzienie:

6 średnich kwaskowatych jabłek

3 średnie gruszki

70 g cukru trzcinowego

2 łyżeczki cynamonu

1/2 łyżeczki kardamonu

 

Zagniatamy składniki na kruche ciasto. Dzielimy je w proporcjach: 3/4 (wkładamy do lodówki) i 1/4 (umieszczamy w zamrażarce).

Jabłka i gruszki obieramy ze skórki, kroimy na cienkie plasterki, wrzucamy do dużego garnka. Posypujemy cukrem, cynamonem i kardamonem, podlewamy 2 łyżkami wody i dusimy 10-15 minut na małym ogniu. Studzimy.

Piekarnik nagrzewamy do 180ºC. Wyjmujemy 3/4 ciasta z lodówki, wylepiamy nim blachę lub żaroodporną formę, wkładamy do piekarnika i podpiekamy ok. 15 minut w temperaturze 180ºC. Na upieczony spód wykładamy jabłkowo-gruszkowe nadzienie, które przykrywamy startą na tarce resztą ciasta. Szarlotkę pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180ºC.

Smacznego:)

szarlotka_jablka_gruszki_migdaly_04

szarlotka_jablka_gruszki_migdaly_05

szarlotka_jablka_gruszki_migdaly_03

szarlotka_jablka_gruszki_migdaly_06