gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Śniadaniowe comfort food, czyli kasza jaglana na mleku kokosowym ze świeżymi figami

Jestem zadeklarowaną fanką kaszy jaglanej pod każdą postacią. Na słodko i na wytrawnie. Do naszych lunchboxów na drugie śniadanie najczęściej wkładam właśnie jagły na mleku roślinnym z rozmaitymi dodatkami. Oprócz sezonowych owoców dodaję to, co akurat znajdę w kuchennej szufladzie: suszone śliwki, morele, daktyle, wiórki kokosowe, pyłek kwiatowy i inne pyszności. Tym sposobem kasza jaglana, póki co, jeszcze się nie znudziła ani mnie, ani Jemu.

Dzisiaj mam dla Was przepis na pyszne, rozgrzewające śniadanie.

Takie, po którym wyjście rano z domu nie jest aż tak straszne, gdy za oknem plucha i ziąb.

Takie, które otula i dobrze nastraja, niczym ciepły sweter:)

Kaszę przygotowuję na mleku roślinnym, ale jeśli preferujecie tradycyjny smak i nie borykacie się z alergią pokarmową, to śmiało możecie użyć krowiego. Kaszę wieńczą w tym przepisie świeże figi, które można aktualnie dostać w niektórych warzywniakach. Dla mnie figi są synonimem wakacji nad Morzem Śródziemnym i Adriatykiem:)

KASZA JAGLANA NA MLEKU KOKOSOWYM ZE ŚWIEŻYMI FIGAMI

/porcja dla 2 osób/

1/2 szklanki suchej kaszy jaglanej

1/2 szklanki mleka kokosowego

4 łyżki wegańskiego jogurtu kokosowego

2 łyżeczki miodu

2-3 świeże figi

garść owoców sezonowych

 

Kaszę płuczemy pod zimną wodą, a następnie wrzątkiem. Przekładamy do rondelka o grubym dnie, zalewamy mlekiem i 1/2 szklanki zimnej wody. Gotujemy pod przykryciem na wolnym ogniu ok. 25-30 minut (do miękkości).

Kaszę przekładamy do miseczek, dodajemy jogurt, miód, owoce sezonowe i świeże figi. Podajemy natychmiast.

Smacznego:)


2 Comments

Deser, który robi się sam, czyli nasiona chia na mleku kokosowym z musem truskawkowym

Na piwnicznym regale stoi karton, w którym przyjechał ze sklepu internetowego zapas mleka kokosowego. Mleko, które w składzie ma wyłącznie kokos i wodę, od kilku miesięcy wykorzystuję w diecie Zu przygotowując śniadania (owsianka, kasza jaglana), desery (sezonowe owoce z bitą śmietaną) lub koktajle. Ostatnio wyprodukowałam nawet jogurt kokosowy używając takiego mleka  z puszki. Zu zwykle nie grymasi, choć od czasu do czasu zatęskni za krowim mlekiem i nabiałem pytając: Mamusiu, a kiedy będę mogła zjeść sejek od kjówki? W takich chwilach robi mi się przykro, że pozbawiam moją córkę smaków, które lubi, ale staram się tłumaczyć jej dlaczego tak się dzieje.

Na szczęście z mleka roślinnego można wyczarować takie pyszności jak curry, muffiny czy smoothies. A w czasie upałów przygotować domowe lody lub deser z nasionami chia, który w zasadzie robi się sam. W sezonie truskawkowym zastępujemy mus z mango musem z truskawek. I jest pysznie.

DESER CHIA Z MUSEM KOKOSOWYM

/porcja dla 4 osób/

8 łyżeczek nasion chia (szałwii hiszpańskiej)

ok. 1/2 szklanki mleka kokosowego

2 szklanki truskawek

2 łyżeczki cukru brzozowego lub innego słodzidła

 

Nasiona zalewamy mlekiem kokosowym i odstawiamy na noc do lodówki. Nasiona warto co kilka godzin wymieszać, aby się nie skleiły. Przed podaniem truskawki miksujemy na mus z cukrem brzozowym. Chia na mleku rozlewamy do małych szklanek lub pucharków i zalewamy musem truskawkowym. Podajemy natychmiast.

Smacznego:)


Leave a comment

Łupy z second handu i ciasto jogurtowo-kakaowe z węgierkami

Od kiedy pracuję przy nowym projekcie, znacznie częściej bywam u naszej księgowej. Jej biuro mieści się na bliskiej Woli, w jednej z klitkowatych powojennych kamienic. Gdy wychodzę stamtąd lżejsza o kilkanaście, czasem kilkadziesiąt gram dokumentów, nigdy nie odmawiam sobie wstąpienia do jednego z wielu w okolicy sklepów z rzeczami używanymi. Na wieszakach oczywiście królują ciuchy, w koszach leżą niekochane pluszaki, a na półkach płyty, jakieś książki, durnostojki.

Gdy przekraczam próg zawsze kieruję się do półek, na których obsługa poustawiała utensylia kuchenne. Można tam znaleźć niemal wszystko: chochle, spodeczki, nieco zdekompletowane zastawy stołowe, tace, miseczki, karafki, szklanki, kieliszki i masę innych rzeczy, które tylko czekają, by zmienić właściciela. Niemal nabożnie kucam przy drzwiach wejściowych, by pogrzebać w wiaderku ze sztućcami. Zwykle jest pełne nieciekawych przedstawicieli gatunku, ale raz na jakiś czas można upolować tam całkiem fajny nóż lub widelec.

Ostatnio zanurkowałam w koszu z serwetami i ściereczkami i wyłowiłam dwie lniane serwetki oraz szydełkowe cacko. Sprzedawca rzucił je na wagę, po czym flegmatycznie rzekł: dwa pięćdziesiąt. W ten sposób stałam się posiadaczką kolejnych łupów do mojej blogerskiej kolekcji.

Jeden z nich (serwetka) występuje dziś w drugoplanowej roli rekwizytu. A w roli głównej powitajcie ciasto jogurtowo-kakaowe z węgierkami.

Oklaski!

CIASTO JOGURTOWO-KAKAOWE Z WĘGIERKAMI

3 duże jajka

3/4 szklanki cukru trzcinowego

3/4 szklanki jogurtu greckiego

1/3 szklanki oleju

2 szklanki mąki pszennej

2 łyżeczki sody oczyszczonej

2 łyżki kakao

1,5 szklanki śliwek węgierek

1/2 łyżeczki cynamonu

cukier puder do posypania

 

W dużej misce miksujemy jajka z cukrem na jasną, puszystą masę. Następnie dodajemy jogurt i olej oraz mąkę wymieszaną z sodą. Połowę ciasta wylewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Do drugiej połowy dodajemy kakao i dokładnie mieszamy, by rozprowadziło się po całości. Następnie wylewamy na jasną masę. Na wierzchu układamy wydrylowane połówki śliwek (skórką do dołu) i posypujemy cynamonem.

Ciasto pieczemy przez 45 minut w temperaturze 180ºC.  Ciasto studzimy na kratce kuchennej, po czym posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego:)


Leave a comment

Z cyklu przepisy dla maluchów: placuszki dyniowo-orkiszowe

Wracam z pracy do domu. Zu już po drzemce, ogląda książeczki z Babcią. Potem zaczyna się jogging małych stópek. Po kilkunastu minutach biegania po domu sadzam Małą do krzesełka i serwuję deserek. Ziazia dostaje do rączki cząstki mandarynki. Gryzie kawałek, by następnie wpatrując się we mnie swoimi bławatkowymi oczętami systematycznie i zapamiętale wyssać słodki miąższ. Po brodzie i paluszkach skapuje jej mandarynkowy sok, ale ona wcale się tym nie przejmuje. Wygląda rozkosznie.

W dni, gdy nie jeżdżę do biura przygotowuję na nasze wspólne dziewczyńskie śniadanie różności, na zmianę z moją ulubioną kaszą jaglaną. W sezonie jesiennym stawiam na dynię. Do dziś pamiętam moje pierwsze danie z dodatkiem dyni. To było risotto z dynią Hokkaido, gorgonzolą i oscypkiem z przepisu Agaty Wojdy. Mieszkaliśmy wtedy na starej Ochocie, a ja coraz bardziej wkręcałam się w kulinaria.

Moja córcia jeszcze nie jada takich potraw, ale już teraz serwuję jej dynię w wersji łagodnej, w sam raz dla małego brzuszka. Od kiedy okazało się, że jest fanką zupy dyniowej, poszłam za ciosem i przygotowałam jej na śniadanie pankejki z dodatkiem pureé z pieczonej dyni i banana. Ziazi przypadła do gustu również ta odsłona tego warzywa na talerzu.

Może Waszym pociechom również zasmakuje?:)

PLACUSZKI DYNIOWO-ORKISZOWE

/przepis na ok. 10 placuszków wielkości dłoni 2-latka/

3 łyżki mąki orkiszowej

4 łyżki pureé z pieczonej dyni

1/2 dojrzałego banana

1/3 szklanki maślanki

1 łyżeczka cukru brzozowego (ksylitol) lub innego słodzika

1 średnie jajko

duża szczypta cynamonu

szczypta imbiru

olej kokosowy do smażenia

do podania:

3 łyżki jogurtu naturalnego

1 łyżeczka miodu

sezonowe owoce

 

Do miski wsypujemy mąkę, ksylitol, imbir i cynamon. Następnie dodajemy pureé z dyni, banana, maślankę i jajko. Całość dokładnie mieszamy trzepaczką lub widelcem.

Teflonową patelnię rozgrzewamy z odrobiną oleju kokosowego (1/4 łyżeczki) i nakładamy łyżką niewielkie porcje ciasta.

Placuszki smażymy na złoto z obu stron. Placuszki układamy na talerzu wyłożonym ręcznikiem papierowym i przykrywamy folią aluminiową, by nie wystygły.

W czasie smażenia łączymy jogurt z miodem.

Placuszki podajemy z jogurtem i sezonowymi owocami.

Smacznego:)