gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności


Leave a comment

Nie daj się zwieść reklamie, czyli domowy sos boloński z mięsem indyczym

DSC_0146

Telewizja kłamie.

Ostatnio jakby bardziej.

Zewsząd bombardują nas reklamy produktów niemal od ręki gotowych do spożycia: babeczek z kartonika, do których wystarczy dodać trochę mleka i oleju, po czym umieścić na kwadrans w piekarniku. Zupek w proszku, do których wystarczy wlać wrzątek. Sosów z torebki, które podobno zawierają wyłącznie naturalne składniki. Nie dajcie się omamić i nie idźcie na kulinarną łatwiznę. Nie dajcie się zbałamucić krzyczącym na opakowaniach napisom: Produkt nie zawiera glutaminianu sodu! Produkt nie zawiera polepszaczy smaku! Produkt nie zawiera konserwantów!

Idźcie po rozum do głowy i zróbcie sobie domowy sos boloński w wersji dietetycznej: z mielonym mięsem z indyka. A po posiłku idźcie na spacer. I nie włączajcie telewizora. Dla zdrowia. Nie tylko psychicznego:)

DSC_0129

DOMOWY SOS BOLOŃSKI Z MIĘSEM INDYCZYM

/porcja dla 4 osób/

na sos:

400-500 g mielonego mięsa z indyka

1 puszka pomidorów pelati

1 łyżka przecieru pomidorowego

100 ml czerwonego wytrawnego wina

1 duża cebula

1-2 ząbki czosnku

1 łodyga selera naciowego

1 średnia marchewka

1 średnia pietruszka

1 liść laurowy

2 ziarenka ziela angielskiego

oliwa

pieprz, sól

do podania:

opakowanie makaronu (użyłam pełnoziarnistego penne)

kawałek parmezanu

kilka listków rukoli lub bazylii

 

Cebulę i czosnek drobno siekamy, marchewkę, pietruszkę i selera kroimy w kosteczkę, a następnie wrzucamy wszystkie te składniki na rozgrzaną patelnię z oliwą i przesmażamy aż cebula się zezłoci. Następnie dodajemy mięso, liść laurowy, ziele angielskie i wlewamy wino. Podsmażamy kilkanaście minut aż wino trochę wyparuje, a mięso podsmaży się. Następnie dodajemy posiekane pomidory pelati i koncentrat pomidorowy. Sos dusimy do miękkości mięsa, pod koniec doprawiamy solą i pieprzem.

Makaron gotujemy w osolonym wrzątku zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Odcedzamy i polewamy sosem, na wierzch ścieramy na tarce parmezan i posypujemy posiekaną rukolą lub bazylią.

Smacznego:)

DSC_0141


Leave a comment

Sezonowo. Tarta ze szparagami, ricottą i suszonymi pomidorami

DSC_5467

Na początku maja pojawiają się te importowane. Zwykle przyjeżdżają z Hiszpanii i szczerze mówiąc daleko im do tego właściwego smaku. W połowie maja na rynek trafiają polskie. Białe i zielone, te ostatnie to moje ulubione. Szparagi, bo o nich mowa. Kiedyś synonim luksusu na talerzu i źródło dodatkowego, wakacyjnego zarobku Polaków wyjeżdżających na saksy do Niemiec.

Dziś szparagi można kupić nawet w zwykłej budzie z warzywami. I bardzo dobrze, bo są zdrowe, pełne witamin i mikroelementów. Wśród wielu zalet tego wysmukłego warzywa trzeba wymienić przede wszystkim to, iż wykazują działanie antynowotworowe, dobrze wpływają na rozwój płodu, wspomagają pracę nerek, wzmacniają skórę, włosy i paznokcie, wspierają pracą układu pokarmowego. A przy tym mają bardzo mało kalorii, tylko 18 w 100 gramach:)

Jedzmy więc szparagi, póki sezon na nie trwa. Dzisiaj proponuję podać je w wytrawnej tarcie w towarzystwie suszonych pomidorów i ricotty.

DSC_5477

DSC_5462

TARTA ZE SZPARAGAMI, RICOTTĄ I SUSZONYMI POMIDORAMI

/porcja dla 4 osób/

na kruchy spód:

1,5 szklanki mąki pszennej

1/2 kostki zimnego masła

1 żółtko

1 łyżeczka soli

1-2 łyżki zimnej wody

na farsz:

1 pęczek zielonych szparagów

2 duże jajka

5-6 plasterków suszonych pomidorów w zalewie

1/2 szklanki śmietany 18%

1/2 szklanki jogurtu greckiego light

1 opakowanie ricotty

1/4 szklanki startego sera grana padano

sól, pieprz

łyżka ulubionych ziół (np. bazylia, oregano)

odrobina masła do wysmarowania formy

 

Przygotowujemy kruche ciasto: na stolnicę przesiewamy mąkę, dodajemy pokrojone na kawałeczki masło, żółtko, sól, wodę i szybko zagniatamy ciasto. Owijamy ciasto w folię spożywczą i umieszczamy w lodówce na 1h.

Szparagi myjemy, odrywamy zdrewniałe końcówki i dzielimy każdego szparaga na mniejsze kawałki. Pomidory kroimy w paseczki.

W misce umieszczamy śmietanę, jogurt, oba sery, wbijamy jajka i dodajemy przyprawy i zioła. Całość dokładnie mieszamy.

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 190°C. Ciasto wyjmujemy z lodówki, rozwałkowujemy i wylepiamy nim żaroodporną formę wysmarowaną masłem. Podpiekamy spód przez ok. 15 minut lub do zezłocenia wierzchu. Następnie wyjmujemy ciasto z piekarnika, lekko studzimy, po czym wylewamy masę jajeczno-serową. Na wierzchu układamy szparagi i kawałki suszonych pomidorów. Tartę pieczemy ok. 25-30 minut w temperaturze 190°C (termoobieg).

Smacznego:)

DSC_5474

DSC_5466


2 Comments

Szlaban na czekoladę i domowe ciasteczka maślano-gryczane

ciasteczka masl-grycz_01

Kocham czekoladę. W każdej wersji; gorzką, deserową, mleczną. Nadziewaną, z płatkami róży, z chilli, ze skórką pomarańczy, z ciasteczkami… Mogłabym długo wymieniać różne wariacje tego przysmaku. Niestety od pewnego czasu mam szlaban na czekoladę, ponieważ nie jest to wskazany składnik diety przy karmieniu piersią. Oczywiście skłamałabym pisząc, że w ogóle nie zdarza mi się capnąć raz na jakiś czas kosteczki czekolady;)

Nie od dziś wiadomo, że do popołudniowej kawy zbożowej (niestety;)) słodkie musi być. Przerzuciłam się zatem na ciastka. Kupiłam herbatniki typu petit-beurre, jak zwykle, przeczytałam ich skład i… zmartwiłam się. Prócz mąki, cukru i mleka znajdziemy w nich substancje spulchniające, takie jak węglany amonu, węglany sodu czy pirosiarczyn sodu. W tej sytuacji, pewnego wieczoru, gdy Zuzka miała twardszy niż zwykle sen, postanowiłam upiec domowe ciasteczka.

Odpaliłam laptopa i znalazłam świetny przepis u Ani na http://www.strawberriesfrompoland.blogspot.com. W składzie tych maślanych ciastek jest prócz mąki pszennej również mąka gryczana. Przepis nieznacznie zmodyfikowałam zmniejszając ilość cukru i dodając więcej mąki gryczanej kosztem jej pszennej siostry.

Do ich przygotowania będziecie potrzebować również takich staroświeckich akcesoriów jak stolnica, wałek czy foremka do wykrawania ciasteczek. Jeśli zależy Wam dodatkowo na wywołaniu uśmiechu na twarzy osoby częstowanej ciastkiem, zaopatrzcie się w stempelek z fajnym napisem:)

ciasteczka masl-grycz_03

CIASTECZKA MAŚLANO-GRYCZANE

/z przepisu wychodzą 2 blachy, czyli ok. 32 ciasteczka/

400 g mąki gryczanej
80 g mąki pszennej
180 g cukru pudru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
200 g miękkiego masła
40 g mielonych migdałów
2 jajka

 

Masło i cukier miksujemy na gładką masę, po chwili dodajemy jajka i znowu miksujemy przez 2-3 minuty. W osobnej misce mieszamy mąki, proszek do pieczenia, migdały, a następnie dodajemy je do maślanej masy. Z ciasta formujemy kulę, którą owijamy w folię spożywczą i umieszczamy na ok. 1h w lodówce.

Po wyjęciu schłodzonego ciasta wałkujemy je na grubość ok. 3-4 mm, wycinamy foremką ciasteczka i układamy na wyściełanej papierem do pieczenia blasze, zachowując odstępy. Ciasteczka pieczemy w temperaturze 170ºC przez ok. 13 minut (termoobieg).

Smacznego:)

ciasteczka masl-grycz_02

ciasteczka masl-grycz_04


Leave a comment

O rybach. Dorsz w sosie śmietanowo-koperkowym na szpinakowym tagliatelle z brokułem

DSC_0452

Wszystkie jadalne skarby wyłowione z wody można zobaczyć na targu Tsukiji w Tokio, największym w Japonii i jednym z największych na świecie. Aby być świadkiem całego przedstawienia, trzeba albo wstać o nieludzkiej porze, albo (wersja rekomendowana) w jednym z barów pobliskiej Ginzy poczekać do rana, kiedy to około piątej zaczyna się na Tsukiji aukcja tuńczyków.

(…) Rzędy ogromnych cielsk tuńczyków leżały na betonie; niektóre ważyły kilkaset kilogramów, najwięcej jednak było takich wielkości człowieka (…). Nacięte ogony ryb pozwalały klientom ocenić ich jakość, niektóre ciągle miały głowy z półotwartymi pyskami, inne już zdekapitowano. Na ich ciemnoszarych cielskach wypisana była czerwoną farbą waga i numer. Prowadzący aukcję wyrzucali z siebie potoki słów z szybkością karabinów maszynowych i jak można zgadnąć, dotyczyły one ceny leżących tam pięknych rybich ciał. Klienci w odpowiedzi trzepotali palcami, wskazywali nimi w górę, w dół, na boki i wszyscy rozumieli się nawzajem bez problemu. Wokół nas trwał nieustanny ruch. Jeździły wózki bagażowe, pracownicy za pomocą metalowych harpunów ładowali na nie ryby. Aukcja odbywała się w kilku miejscach jednocześnie i co ułamek sekundy kolejny tuńczyk znajdował nabywcę. Nowy właściciel podzieli go na porcje i wyeksponuje na lodzie na jednym z tysiąca pięciuset stoisk w zadaszonej części targu Tsukiji; dopiero od niego ryba trafi do indywidualnych klientów zaopatrujących restauracje i sklepiki.

(…) Może najbardziej zaskakujący na Tsukiji jest zapach. Spodziewać by się można Centrali Rybnej,która w mieście mojego dzieciństwa z odległości kilkudziesięciu metrów dawała o sobie znać ciężka wonią zaduszonej makreli i konającego karpia, ale nad tokijskim targiem unosił się jedynie słonawy zapach morza. Tu żadna ryba nie zdąży się zepsuć i nikt tak jak Japończycy nie opanował metod konserwacji morskich darów.*

Zazdroszczę Japończykom bogactwa ryb i owoców morza. W naszej szerokości geograficznej faktycznie było tak, jak pisze Bator: gdy byłam dzieckiem zakopiańską centralę rybną można było wyczuć na odległość z zamkniętymi oczami:) Po latach w tym samym miejscu otwarto sklep Wawela ze słodyczami, ale wchodząc tam wciąż miałam wrażenie, że przez zapach cukierków, wafelków i czekolad przebija się smętna woń szprotki nie pierwszej świeżości…

Dziś z zaopatrzeniem w ryby jest odrobinę lepiej, choć stoiska rybne nie są pozbawione specyficznej woni. Jaka szkoda, że nie dane nam jest poczuć w tych miejscach unoszący się, tak jak na Tsukiji, słonawy zapach morza… Na otarcie łez kupcie słuszny kawałek polędwicy z dorsza i sprawcie sobie zdrowy obiad: ryba i super warzywo, czyli brokuł to jest to!

*Joanna Bator, Japoński wachlarz, Wydawnictwo W.A.B.,Warszawa 2011

DSC_0463

DORSZ W SOSIE ŚMIETANKOWO-KOPERKOWYM NA SZPINAKOWYM TAGLIATELLE Z BROKUŁEM

/porcja dla 2osób/

1 polędwica z dorsza

1/2 opakowania makaronu tagliatelle ze szpinakiem

1/2 świeżego brokułu

1 małe opakowanie śmietany 22%

2 łyżki startego parmezanu

1/2 pęczka koperku, drobno posiekanego

1 ząbek czosnku

olej

pieprz cytrynowy

pieprz kolorowy

sól

 

Dorsza myjemy, osuszamy i przyprawiamy pieprzem ziołowym, solą i odrobiną świeżo zmielonego pieprzu kolorowego. Czosnek kroimy na cienkie plasterki i rozkładamy go na polędwicy. Tak przygotowaną rybę umieszczamy w skropioną olejem żaroodpornej formie, którą wkładamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 190ºC i pieczemy ok. 15 minut. Po upieczeniu pozostawiamy w piekarniku przy uchylonych drzwiczkach, by nie wystygł.

W międzyczasie gotujemy makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu (al dente) oraz na parze brokuła.

Do rondelka wlewamy śmietanę, dodajemy parmezan oraz koperek, podgrzewamy na małym ogniu do uzyskania jednolitej konsystencji.

Gdy makaron i brokuł są gotowe, odcedzamy je, makaron przekładamy na talerze, polewamy sosem, dodajemy na wierzch kawałki dorsza oraz różyczki brokułu.

Smacznego:)

DSC_0461