gazdowanie

Kuchnia, fotografia i okruchy codzienności

Brwinów bez prądu. Obłędnie czekoladowy tort Brooklyn blackout cake

Leave a comment


Rok temu o tej porze w naszym domu (i w kilku częściach naszego miasteczka, nie licząc wielu rejonów kraju) zgasło światło. To był czas ulewnych deszczy i wichur zmieniających się w ciągu kilku sekund w trąby powietrzne. Początkowo myśleliśmy, że nie będziemy mieli prądu raptem przez kilka godzin. Po 24h okazało się, że sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, a panowie z elektrowni nie nadążają z naprawianiem zgłaszanych awarii sieci.

I choć mycie w zimnej wodzie nie stanowiło dla mnie życiowej tragedii (miałam to przećwiczone w zamierzchłych czasach obozów harcerskich;)), to już dla wówczas półtorarocznej Zu było to wyzwanie ponad siły. Bo jak tu kąpać w zimnej wodzie i żywić takiego malucha? Robiliśmy więc wyprawy do rodziny, aby wziąć prysznic i napełnić wrzątkiem liczne termosy.

W desperacji pojechaliśmy napełnić gazem dawno nieużywaną butlę i zmajstrować kocherek.

Wreszcie po 5 dniach (a było to tuż po weekendzie) pojawiła się ekipa z zakładu energetycznego. Panowie zaparkowali obok naszego domu z zamiarem wdrapania się na pobliski słup wysokiego napięcia. Sąsiedzi widząc co się święci spontanicznie zebrali się w grupkę i… zaczęli fachowcom bić brawo. Okazało się, że panowie nie mogli wcześniej zabrać za naprawianie zerwanej linii energetycznej, ponieważ… potrzebowali podpisu jakiegoś urzędnika. A urzędnik w weekend miał przecież wolne. Oto Polska właśnie!

Wieczorem znowu rozbłysło światło na naszej ulicy.

Nie mam wyjścia, dzisiejszy przepis dedykuję panom energetykom, choć mniemam, że usuwanie awarii na Brooklynie zwykle trwa nieco krócej;)

BROOKLYN BLACKOUT CAKE, CZYLI TORT PODWÓJNIE CZEKOLADOWE

/wg przepisu z książki The Hummingbird bakery cookbook, z moimi modyfikacjami/

100 g niesolonego masła o temperaturze pokojowej

200 g cukru pudru

2 jajka

1/4 łyżeczki naturalnego ekstraktu z wanilii

30 g kakao

3/4 łyżeczki proszku do pieczenia

3/4 łyżeczki sody oczyszczonej

szczypta soli

170 g mąki pszennej

160 ml mleka

na krem czekoladowy:

250 g cukru pudru

1 łyżeczka miodu

40 g kakao

180 g mąki kukurydzianej

80 g niesolonego masła

1/2 łyżeczki naturalnego ekstraktu z wanilii

na wierzch:

1/3 tabliczki czekolady gorzkiej

 

Przygotowujemy ciasto: masło i cukier puder miksujemy w robocie kuchennym. Dodajemy po jednym jajku cały czas miksując na jednolitą masę. Następnie do masy dodajemy ekstrakt z wanilii, kakao, proszek do pieczenia wymieszany z sodą oraz szczyptę soli. Miksujemy jeszcze chwilę, by wszystkie składniki dobrze się połączyły. Następnie dodajemy połowę mąki i całość mleka, a pod sam koniec resztę mąki. Miksujemy jeszcze chwilę, aby uzyskać jednolitą masę. Tak przygotowane ciasto przekładamy do trzech form do pieczenia (o ∅ 20 cm) lub jednej dużej formy i pieczemy ok. 25-30 minut w piekarniku nagrzanym do 170ºC (lub ok. 45-50 minut w przypadku jednej dużej formy).

Upieczone blaty ciasta studzimy na kratce kuchennej.

Przygotowujemy krem do przełożenia: cukier, miód, kakao i ok. 400 ml wody umieszczamy w rondelku i podgrzewamy niemal do momentu zagotowania, mieszając co jakiś czas. Mąkę kukurydzianą łączymy z ok. 100 ml wody miksując na dużych obrotach. Masa powinna być klejąca, jeśli jest za sucha dodajemy wody (w sumie max. 200 ml wody). Kukurydziany mix dodajemy po łyżce do masy w rondelku i podgrzewamy na małym ogniu, mieszając co pół minuty. Na koniec dodajemy miód i ekstrakt z wanilii. Mieszamy, a następnie studzimy. Wystudzoną masę przekładamy na 1/2h do lodówki, by nieco stężała. Masą przekładamy upieczone blaty, zostawiając kilka łyżek do posmarowania wierchu i boków ciasta. Na wierzch tortu ścieramy czekoladę.

Tort chłodzimy co najmniej 1/5h przed podaniem.

Smacznego:)

Author: Ajka

Jestem miłośniczką fotografii, gotowania i Tatr. Pełnoetatową mamą i koordynatorką projektów. Mam słabość do psów, wanilii i T-shirtów w paski. Pochodzę z Podhala, a po latach pomieszkiwania w Warszawie osiadłam w małym mieście oddalonym 20 km od stolicy. Uwielbiam gotować, piec, fotografować jedzenie i ostatnio coraz chętniej również umawiać się na plenerowe sesje rodzinne:) Miło Cię widzieć, Rozgość się na Gazdowaniu:)

Leave a comment