Z niepryskanych jabłek, które dostałam od Sąsiadki upiekłam szarlotkę.
Klasyczną, z maleńką modyfikacją: do nadzienia dodałam migdały. Gdy ostygła podzieliłam ją na trzy części: pierwszą dostali Sąsiedzi, druga powędrowała do pana Witka (który obdarowuje nas w sezonie pyszną sałatą i cukinią), resztę zjedliśmy w weekend.
Zdarzyło Wam się kiedykolwiek obdarować kogoś znajomego własnymi wypiekami? Tak spontanicznie, bez wcześniejszego planu, kalkulacji i szumnych zapowiedzi? Jeśli nie, to koniecznie spróbujcie kiedyś to zrobić. Zaskoczenie i przede wszystkim szczery uśmiech obdarowanej osoby są bezcenne.
Dobrego weekendu:)
SZARLOTKA Z MIGDAŁAMI
na ciasto:
3 szklanki mąki pszennej
kostka masła
1/2 szklanki cukru trzcinowego
łyżeczka ekstraktu waniliowego
3 żółtka
łyżka jogurtu naturalnego
na nadzienie:
1,5 kg kwaskowatych jabłek
3/4 szklanki cukru trzcinowego
garść posiekanych migdałów
3 białka
szczypta soli
Z podanych składników zagniatamy kruche ciasto. Dzielimy na 2 części i chłodzimy ok. 1/2h (3/4 ciasta wkładamy do lodówki, 1/4 do zamrażalnika). Piekarnik nagrzewamy do 180°C.
Jabłka obieramy i kroimy w cienkie plasterki, dodajemy cukier, migdały, dokładnie mieszamy i odstawiamy. Białka ze szczyptą soli ubijamy mikserem na sztywną pianę.
3/4 ciasta wyjmujemy z lodówki, wylepiamy nim formę do pieczenia (wyłożoną papierem do pieczenia), ciasto nakłuwamy widelcem i podpiekamy ok. 10-15 minut w temperaturze 180°C do momentu zrumienienia.
Podpieczony spód wyjmujemy z piekarnika, studzimy, a następnie wykładamy nań jabłka, a na nie ubitą pianę z białek. Ostatnią warstwę stanowi 1/4 ciasta: wyjmujemy je z zamrażarki i ścieramy na tarce.
Szarlotkę pieczemy przez ok. 35-40 minut w temperaturze 180°C. Po ostudzeniu można ją posypać cukrem pudrem.
Smacznego:)